To trochę brutalne zaczynać w ten sposób recenzję, ale trudno – Krisiun swoje najlepsze czasy mają już dawno za sobą i nic nie wskazuje, żeby jeszcze kiedyś mieli do nich nawiązać. Paradoksalnie mimo tego, że z płyty na płytę grają coraz lepiej. Chodzi mi naturalnie o stronę techniczną (wystarczy posłuchać coraz bardziej wypasionych solówek), bo pod względem poziomu kompozycji bywa już różnie… Na poprzednim albumie Brazylijczycy odrobinę poeksperymentowali, dorzucili kilka nowych elementów i w rezultacie pokazali się z nieco innej niż zwykle strony. Forged In Fury tych, ani żadnych innych dodatków już nie zawiera, toteż do dorobku kapeli wnosi tyle, co „Southern Storm” – czyli prawie nic. Mało tego, krążek z 2008 roku ma tę przewagę, że jest cięższy, szybszy, brutalniejszy i… krótszy. Nie chcę przez to powiedzieć, że Krisiun nagrali gniota, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że ich nowe piosenki są przystępniejsze, bardziej poukładane i melodyjne. Owszem, są stuprocentowo krisiunkowe, jednak to oznacza, że również bardzo przewidywalne (przynajmniej dla fanów) i schematyczne. Wszystko, co w tej muzyce ekstremalne — a wbrew mojemu ględzeniu jest tego sporo — wydaje się być tylko dodatkiem, jakąś zasłoną dymną, mającą ukryć fakt, że nasi milusińscy nieco się już zestarzeli i powoli wymiękają albo że takie granie już im się po prostu znudziło. Na klawiaturę ciśnie się porównanie do Kataklysm — wszak swego czasu oba zespoły grały na podobnym poziomie wyziewności — ale w przypadku Brazylijczyków nie wygląda to jeszcze aż tak dramatycznie. Spory wpływ na złagodzenie oblicza Krisiun miała ponadto zmiana studia oraz producenta – w wyniku zabiegów Rutana Forged In Fury brzmi ładnie (bas jest wyraźny jak nigdy), nawet bardzo ładnie, ale niespecjalnie brutalnie. Kolejny minus należy dopisać za dopychanie płyty bonusami, w tym coverem – padło na Black Sabbath i ich klasyczny „Electric Funeral”. Wersja Brazylejros brzmi tylko odrobinę mniej absurdalnie od „In League With Satan” z „Works Of Carnage” i zupełnie nie ma startu do interpretacji Brutality. OK, mam świadomość, że jak dotąd tylko jojczyłem, zniechęcając do Forged In Fury kogo popadnie, ale musicie mi wybaczyć. Ja po prostu piętnaście lat temu zrobiłem sobie ołtarzyk z „Conquerors Of Armageddon” i wszystko (w wykonaniu Krisiun), co jebnięciem znacząco odbiega od tamtej płyty, automatycznie przestaje mi się podobać. Mniej ortodoksyjni fani i ludzie, którzy z tym zespołem nie mieli nigdy styczności, nie powinni się jednak moimi utyskiwaniami w ogóle przejmować, bo album jako taki — choć nie wymieniłem żadnych jego zalet — jest wystarczająco atrakcyjny, żeby zapewnić słuchaczowi godzinę naprawdę przyzwoitej rozrywki. Jak zresztą widać po ocenie – tragedii nie ma; ja jednak wolałbym nadal kojarzyć Krisiun z bezkompromisowym antychrześcijańskim napieprzaniem, nie zaś ze zwykłą rozrywką.
ocena: 7/10
demo
oficjalna strona: www.krisiun.com.br
inne płyty tego wykonawcy: