Na początek przywalę z grubej rury i bez zbędnego owijania w bawełnę, bo nie ma sensu tego ukrywać. Testimony Of The Ancients to w mojej nieskromnej, fanatycznej opinii absolutnie najlepszy album w dziedzinie technicznego death metalu (a właściwie death metalu w ogóle) jaki kiedykolwiek się ukazał! Bezbłędny, niedościgniony, wielki, oryginalny, błyskotliwy, niepowtarzalny, obłędny! Możecie mnie oblewać roztopionym ołowiem, ćwiartować zardzewiałą żyletką a nawet straszyć gotyckimi wywłokami. Ba! Wizyta w pokoju 101 nie sprawi, żebym zmienił zdanie w tym temacie. To powinno starczyć za całą recenzję. Jeśli jednak komuś mało — w co zresztą wątpię — to zapraszam na litanię do Almighty Pestilence. Wizjonerzy technicznej brutalności zamknęli w ośmiu „właściwych” utworach Testimony Of The Ancients wszystko, co w takiej muzyce najlepsze, okraszając to poziomem wykonawczym wyrastającym znacznie ponad znane wówczas standardy i nieprawdopodobną wprost inwencją. Doskonałe i zasługujące na uwagę jest tu wszystko, każdy, absolutnie każdy najmniejszy element tego Albumu dowodzi kunsztu jego Twórców, którzy niczego nie pozostawili przypadkowi, obmyślając kapitalny muzyczno-liryczny koncept. To dlatego obok „normalnych”, powalających, olśniewających death’owych killerów mamy jeszcze osiem instrumentalnych miniatur, które dodatkowo spajają kawałki, wprowadzając klimat horroru i tajemnicy, a zarazem czyniąc Płytę wyjątkowo łatwą w słuchaniu. Wprawdzie nie uświadczymy tu aż takiej brutalności, jak na „Consuming Impulse”, lecz nadal nie jest to materiał na dżingle w katolskich rozgłośniach. Pestilence udowadniają, że można grać agresywnie i bezkompromisowo bez uciekania się do ciągłego tremola i blastu – po prostu ekstrema z głową. Dla przeciwwagi sporo miejsca zostawiono dla wysublimowanego piękna, które uwidacznia się szczególnie w solówkach, choć i przed większością riffów można paść na kolana. Gitarzyści Mameli (autor większości materiału) i Uterwijk dysponowali mnóstwem patentów na urozmaicenie utworów oraz techniką niezbędną do ich wdrożenia, przez co są one arcyciekawe i zaaranżowane z niezwykłym wyczuciem, finezją i wyobraźnią. Mimo kapitalnych umiejętności nie bawili się Oni jednak w kombinowanie i udziwnianie na siłę – wszystko jest na swoim miejscu, brzmi naturalnie i nie tworzy dysonansów. Dołóżcie do tego głębokie, wyraźne wokale Patricka (nie tak znowu odległe od tego, co robił Martin van Drunen), pełną smaczków okładkę (wersja winylowa rządzi!), ciekawe teksty oraz rewelacyjne brzmienie Morrisound (Scott Burns, a jak!), a będziecie mieli pełny obraz Absolutu. Testimony Of The Ancients znam na pamięć od kilkunastu lat, lecz nadal nie potrafię podejść doń bez emocji, ciągle mnie zaskakuje, zachwyca i nie pozwala się odeń oderwać. Szczerze polecam – ten genialny Album jest wart każdych pieniędzy!
ocena: 10/10
demo
oficjalna strona: www.pestilence.nl
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- ATHEIST – Unquestionable Presence
- DEATH – Human
- MERCYLESS – Abject Offerings
- NOCTURNUS – The Key
- NOCTURNUS – Thresholds
twoja opinia bynamniej nie jest fanatyczna, bo ta płyta to istny diament. zastanawia mnie jednak dlaczego metalmind nie wznowił tej płyty (wraz z Consuming Impulse) w wersji digipack? Wszak Spheres, Malleus, nawet składanka Mind Reflections doczekały się eksluzywnej edycji?
OdpowiedzUsuńWitam. Czy jest możliwość zrecenzowania przez Ciebie albumu Spheres?
OdpowiedzUsuńWitam! "Spheres od dłuższego czasu leży sobie zrecenzowany i czeka na swoją kolej. Pewnie jeszcze w tym roku się trafi. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Będę więc czekał na recenzję, ciekaw jestem jak został przez Ciebie oceniony ten album. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie słucham już w ogóle metalu bo pokochałem jazz ale jak mnie najdzie raz na pół roku aby posłuchać czegoś ciężkiego to zawsze pada na Testimony. Niesamowita tajemnicza atmosfera płyty no i te solówki !!! Wychowałem się na tej płycie i mimo że ogólnie słucham już bardziej wyrafinowanej muzyki niż rock czy metal to o Testimony of the Ancients nie jestem w stanie zapomnieć. Piękny i wyrafinowany death metal (dziwne określenie jak na death metal który z natury ma być właśnie obleśny ale ta płyta jest piękna). Szczególnie dobrze się tego słucha w nocy i do tego jesienią.
OdpowiedzUsuńoh wielkie co jazz. W swoich początkach uznawany za takie obecne disco-polo. Zawsze posiada ten pierwiastek głupiej nieuzasadnionej radości. Ja to słucham muzyki wyrafinowanej Schoenberg, Bartok, Webern, a jazz to zawsze groteska
UsuńWielu ludzi słucha mniej lub bardziej wyrafinowanej muzyki, ma jakiś wewnętrzny mus poakaznia tego, że słucha czegoś hmm ponad przeciętną, czy to muza skomplikowana technicznie, czy lirycznie oblana ponadprzeciętnym intelektem a nierzadko większoć owych lódków nie kuma tej muzy jaką słucha ale tak dumnie mówi że akurat ta muza jest dla nich tą jedyną. Panowie i panie, straszna piaskownica od Was bije. Pozdrówka intelektualisci
Usuń