Nigdy nie miałem bezpośredniej styczności z muzyką Trockiego, choć i do mnie dotarła ich sława po tym, jak władowali na front „Permanent Revolution” okładkę Emerson Lake & Palmer autorstwa najwyraźniej nikomu nieznanego Gigera. Ta żenująca akcja w zupełności mi wystarczyła, żebym sobie na przyszłość nimi (ani pogrobowcem Norylsk) dupy nie zawracał. Tę moją słodką ignorancję przerwała dopiero zakrojona na szeroką skalę promocja ze strony Selfmadegod przy okazji Catholic Dictatorship. Skusiłem się i, o dziwo, było warto. Opisywany album dostarcza pół godziny dość szybkiego, pełnego agresji grindu z bardzo zaangażowanymi (nie mylić z zaawansowanymi) tekstami w języku polskim. Od strony muzycznej płycie nie można wiele zarzucić, bo tempa są zadowalające, brutalności jest w sam raz, podwójny wokalny wyrzyg też jest cacy, a duża chwytliwość riffów świadczy o pewnym obyciu twórców i ich niechęci do popadania w najprostsze schematy. Wprawdzie nie ma tu aż tak mocnego pierdolnięcia, jak chociażby u Ass To Mouth czy Feto In Fetus, ale obstawiam, że jest to raczej kwestia zbyt czystego, a wręcz sterylnego dźwięku; zwłaszcza garów, które momentami brzmią jak cholerny automat. Niemniej jednak ogólne wrażenie jest pozytywne, zaś do kolejnych przesłuchań nie trzeba się zmuszać. Komu spasował ostatni krążek Lock Up (moje pierwsze skojarzenie), ten najprawdopodobniej łyknie i Catholic Dictatorship, bo to stosunkowo podobny wygar, a dzięki wokalom nawet ostrzejszy. Jeszcze słówko o pełnej gniewu i wyrzutu stronie lirycznej. Panowie, w krótkich niewyszukanych formach, dają jasno do zrozumienia, co sądzą o polityczno-religijnym grajdole, w którym przyszło nam żyć; nie szczędzą przy tym kurew, bo tematy są poważne i nie ma sensu pudrować ich eufemizmami. Znając życie przez takie poglądy zespół w pewnych kręgach trafi (o ile już nie trafił) na czarną listę lewaków, sprzedawczyków i sługusów Unii Europejskiej. Cóż, taka jest cena za trzeźwy osąd rzeczywistości.
ocena: 6,5/10
demo
oficjalna strona: norylsk.q4.pl