The End Complete to trzecia już klasyczna pozycja w przegniłej dyskografii Obituary. Ale czy najlepsza? Zasadniczo jest to kwestia dość problematyczna, bowiem choć niczego nowego tu raczej nie uświadczymy, był to album świetnie przyjęty przez krytykę, odniósł też olbrzymi sukces komercyjny (grubo ponad 250 000 egzemplarzy sprzedanych na całym świecie jak na death metal to jednak coś!). Nie jest to płyta zła, nie jest też średnia – to porządny brutalny metalowy krążek, ale gdy wcześniej nagrywa się tak ważne dla gatunku i świeże killery jak „Slowly We Rot” i „Cause Of Death”, to już zawsze ma się pod górkę. I to właśnie ta wielkość poprzedniczek, jak dla mnie, przyćmiewa The End Complete. Brakuje mi tu tego nieokiełznanego szaleństwa znanego z debiutu (który nota bene był zdecydowanie szybszy) oraz doskonałej gry Murphy’ego (gdyż Allen West postanowił powrócić do kapeli). Brzmienie również odbiega, od tego, jakim zachwycałem się na „dwójce” – nie jest już tak cholernie ciężkie (choć chłopaki akurat byli nim zachwyceni), inny jest też brud gitar i sound garów (szczególnie werbel). Mimo wszystko The End Complete plusów i tak ma sporo: jak zwykle wyśmienite wymioty Johna, dzikie solówki (którym bliżej do debiutu), kapitalna gra Donalda (znakomita praca centralek!), przez większość czasu walcowanie w średnich tempach i oczywiście kilka przejebanych zwolnień. – Muzyka bardzo typowa dla Nekrologu, która wejdzie tylko określonej liczbie słuchaczy nie zaznajomionych z poprzednimi dokonaniami zespołu, bo fanom przełknięcie tej dawki muzycznych nieczystości na pewno nie sprawi problemu. OK, płyta bardzo dobra, ale chyba aż zbyt równa — praktycznie nie można wybrać jakiegoś szczególnie wybijającego się wałka — i przez to trochę jednowymiarowa, co nie zmienia faktu, że to 36 minut solidnej death metalowej zgnilizny.
ocena: 8/10
demo
oficjalna strona: www.obituary.cc
inne płyty tego wykonawcy:
Kolego, wszystko OK, ale jak wiesz Allen na tej płycie, na pierwszej i kolejnych płytach nagrywał solówki, które tutaj chwalisz a jednocześnie krytykujesz jego powrót. Nie jesteś tutaj niestety stały w opinii. Osobiście uważam powrót Allena za dobry krok a jego odejście (wywalenie) i zastąpienie Santolą złym posunięciem ze strony Donalda i Johna. Co tu dużo mówić - swojego czasu jak ta płyta wchodziła na rynek to miała opinie przełomowej, wokale Johna stały się czytelne i dzięki tej płycie Obituary potwierdzały pozycję króla death metalu. Dzisiaj z perspektywy czasu oceniając ją niektórzy nie czują lat 90-tych - a to były czasy...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich fanów i przeciwników Obituary.
,/,,/
Od tego albumu Obituary zaczęło siadać, stracili wszystko to, co było zajebiste na dwóch pierwszych. Mamy 2022 rok, za chwile wychodzi nowy album, kolejny gniot. Szaleństwo minęło i nie powróci. Slowly to strzał w dziesiątkę, Cause to potwierdzenie formy, piękne ale nie chore solówki Murphy’ego, zajebiste riffy i zupełnie niepotrzebny cover Celtic Frost, ktory psuje odbior całości, bo umieszczony w środku płyty. Co do The End , to rzeczywiście The End Obituary. Pamietam jak po Cause czekalem na ten album i zawódł na całej linii. World Demise, szkoda czasu. Kolejne powroty po przerwie i potem powroty do formy i rzekomych korzeni hmm, nie zauważylem ani jednego. Dyskografia Obituary zaczyna sie na Slowly a kończy na Cause. Tyle w temacie. Nie zmienia to faktu że reszta dyskografii może sie komuś podobać, każdy słyszy po swojemu.
OdpowiedzUsuń