Ripping Corpse nie należy do najbardziej znanych przedstawicieli klasycznego technicznego death metalu – w tej materii przez ostatnie lata wiele się nie zmieniło. Nigdy, nawet za swoich najlepszych czasów, Amerykanie nie byli w centrum uwagi i nie zdobyli należnego im statusu. Kapela, nękana kolejnymi niepowodzeniami i brakiem zrozumienia, posypała się niedługo po wydaniu w 1992 skromnej epki „Industry” — choć gotowych kawałków mieli ponoć na dwa kolejne (pełne!) krążki — a tworzący ją muzycy zaczęli robić mniejsze lub większe kariery w innych zespołach. Ja sam przez zdecydowanie zbyt długi czas znałem ich tylko z wywiadów, dzięksów w książeczkach do różnych płyt oraz… koszulek Mameliego, który za dawnych lat wychwalał ojców Dreaming With The Dead pod niebiosa. Cała heca z wyjątkowością i zajebistością Ripping Corpse polegała na tym, że nie był to kolejny death’owy band z Florydy, jakich pod koniec lat 80-tych powstawało na pęczki. I mniejsza już o to, że oni w ogóle nie stacjonowali w tym stanie. Chodzi o nietuzinkową, bezkompromisową i dość oryginalną muzykę. W ich twórczości przeplatały się zarówno wpływy death jak i brutalnego thrash metalu, ale za cholerę nie potrafię wskazać, czego w utworach zawartych na Dreaming With The Dead jest więcej, bo całość porządnie wstrząśnięto, zamieszano i dla pikanterii doprawiono rozmaitymi schizolskimi zagrywkami. Nie jest to muza łatwa do przełknięcia za pierwszym razem — na co zresztą spory wpływ ma intensywność (12 kawałków w zaledwie 35 minut), stopień skomplikowania materiału i wściekłe wokale Scotta Ruth’a — ale z czasem człowiek nie może się od tej płyty oderwać. Najlepszym odniesieniem dla zawartości Dreaming With The Dead będzie bez wątpienia Hellwitch — czego naturalnie nie należy rozumieć jako zrzynki — bo muzycznie penetrują bardzo zbliżone rejony, charakteryzuje ich podobnie olewczy stosunek do gatunkowych ograniczeń i równie wyborna technika instrumentalistów. Dla mniej wkręconych wyczyny Ripping Corpse można by zamknąć w stwierdzeniu, że to wypadkowa Sadus i Morbid Angel albo Nocturnus i Terrorizer… I choć jest w tym trochę prawdy, było by to dla zespołu krzywdzące, bo mimo wszystko Amerykanie stworzyli tu nową jakość, coś rozpoznawalnego i popieprzonego. Coś, dzięki czemu takie utwory jak „Sweetness”, „Anti God”, „Beyond Humanity”, „Rift Of Hate” czy „Seduction Of The Innocent” zapamiętuje się na długo. Mimo iż niedocenieni ani za życia ani po śmierci, Ripping Corpse za sprawą Dreaming With The Dead" zapisali się w historii metalu złotymi zgłoskami.
ocena: 9/10
demo
podobne płyty:
- HELLWITCH – Syzygial Miscreancy
- MORBID ANGEL – Altars Of Madness
- NOCTURNUS – The Key
- REVENANT – Prophecies Of A Dying World