Trochę przypadkowo śledzę losy Pyrrhon od czasu pierwszej epki i tak się jakoś składa, że ich dotychczasowy rozwój w kierunku czegoś, co specjaliści nazywają post death metalem, bardzo mi odpowiadał. Właśnie takiej, zakorzenionej w eksperymentach Gorguts, klimatycznej jazdy oczekiwałem także po nowej epce zespołu. A tu niespodzianka! Amerykanie nagrali materiał stojący niejako w opozycji do ich ostatniego, nielicho rozbudowanego, krążka, czy też — patrząc z trochę innej perspektywy — będący ekstraktem z jego najbardziej ekstremalnych fragmentów. Moi mili, Growth Without End to w większej części praktycznie death-grindowy wymiot w tradycji najlepszych pojebów Relapse z przełomu wieków. Pyrrhon przygotowali niecały kwadrans muzy, ale za to ostro popieprzonej — brutalnej, chaotycznej, intensywnej i połamanej — która nieźle wymiętosi każdego nieprzygotowanego słuchacza. Pomimo szaleńczych temp i dość niechlujnego (choć nie tak sludge’owego jak na „The Mother Of Virtues”) brzmienia Bruklińczyczy nie zatracili na Growth Without End tego przyjemnego pierwiastka oryginalności, którym od paru lat imponują mniej zdolnym kapelom. Mamy zatem do czynienia z hasłem dość ordynarnie jebiącym po uszach, a przy tym na tyle urozmaiconym, żeby nie nudził się po kilku zapętlonych przesłuchaniach. W związku z powyższym warto wydać te kilka zyli, by przekonać się, jak może wyglądać wzrost bez końca w interpretacji czterech ambitnych typów.
ocena: -
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/pyrrhonband
inne płyty tego wykonawcy: