Powrót Autopsy nabrał kształtów wraz z ciepło przyjętą zeszłoroczną epką. Teraz przyszła kolej na przywalenie pełnym albumem – albumem z monstrualnym materiałem, potwierdzającym, że poprzednie wydawnictwo nie było dziełem przypadku ani krasnali ogrodowych. Wprawdzie ten nagły szał na punkcie zespołu u wielu osobników mocno mi zalatuje chęcią podpięcia się pod jakiś wyimaginowany sentyment do czegoś, z czym się wcześniej nie miało kontaktu, ale trudno – pewnie w ciągu roku-dwóch te zachwyty zostaną zweryfikowane i przy zespole pozostanie garstka wiernych fanów. Póki co, Amerykanie mogą się przez chwilę pławić w dawno zasłużonej chwale. Sam album jest pięknym przykładem na to, jak odświeżyć nadgniłego trupa za pomocą nowoczesnej techniki studyjnej. Nad nagraniami z Macabre Eternal unosi się wyraźny smrodek przedpotopowych albumów Possessed, Venom oraz — już bardziej aktualnego — ostatniego Entombed – czyli oldskul pełną gębą, ale brzmią one jak najbardziej współcześnie: mocno, klarownie, profesjonalnie i w pełni naturalnie. W porównaniu ze starymi płytami różnica jest kolosalna, bo choć sama muzyka nie zmieniła się jakoś znacząco (choć na pewno więcej w niej techniki, precyzji i świadomości), to w takiej oprawie wypada znacznie brutalniej. Jedyne, czego mi trochę brakuje, to charakterystyczny dla pierwszych dwóch płyt wyeksponowany suchy bas. Poza tym Macabre Eternal zawiera w zasadzie wszystko, co fan tej siwiejącej ekipy chciałaby usłyszeć: ostre, wibrujące gitary, gwałtowne wyładowania solówek, bulgotliwy krzyk Chrisa, zasyfione zwolnienia, trochę formalnego chaosu i jedyny w swoim rodzaju necro-klimat. Pewnym zaskoczeniem jest spora melodyjność krążka – tak chwytliwie nie grali nigdy wcześniej. Marne to jednak pocieszenie dla poszukiwaczy sezonowych bożków, bo muzycy Autopsy zmajstrowali aż dwanaście piosenek zamykających się w 65 minutach. Taka ilość plugawego death metalu zmiażdży niejeden trendziarski łeb, ale już paru popaprańców będzie miało z tej okazji nielichą estetyczną ucztę. Mnie najbardziej spasowały kawałki Cutlera: „Dirty Gore Whore” (może być hit), „Seeds Of The Doomed” i przede wszystkim zajebiście rozbudowany „Sadistic Gratification” (ten klimat i genialne zakończenie!), choć i wytworom wyobraźni Reiferta — szczególnie „Born Undead” i tchnącym optymizmem „Always About To Die” — nie mogę nic zarzucić, bo wszystkie utrzymane są na odpowiednio wysokim poziomie. Z Macabre Eternal jest jak z zardzewiałym gwoździem – robi nagłe kuku, a wychodząc zostawia zabrudzoną ranę. Nic, tylko czekać, aż zebrana w niej ropa zaleje świat…
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/Autopsy-Official-162194133792668/
inne płyty tego wykonawcy: