Aż siedem długich lat kazali nam czekać na pełnoprawnego następcę „Passages Into Deformity” Niemcy z Defeated Sanity, w dodatku do końca nie było wiadomo, czego można się po nich aktualnie spodziewać. Wprawdzie podwójna epka „Disposal Of The Dead // Dharmata” miała być jednorazowym eksperymentem, aaale jako że do nagrań The Sanguinary Impetus zespół przystępował bez nominalnego gitarniaka, to wątpliwości co do kierunku, w jakim podążają, tylko rosły. Coś musiało się zmienić. Potwierdzenie tych obaw dostajemy już w pierwszych sekundach „Phytodigestion' – łoj, nie jest dobrze…
Defeated Sanity stracili swoje miażdżące dołem brzmienie, uprościli muzykę i niedomagają w sferze brutalności! Jak tego słuchać, panie premierze, no jak?! Ano z dużą uwagą, bo im dalej w płytę, tym bardziej w pytę i nowy koncept Niemców nabiera sensu i wyrazistości. I tak jak ze złagodzeniem brzmienia na The Sanguinary Impetus nie można polemizować, bo jest niezaprzeczalnym faktem (co nie znaczy, że jest kiepskie, oj nie!), tak inne elementy charakterystyczne dla death metalu Defeated Sanity wciąż są obecne, choć mocniej przebijają się do świadomości dopiero z kolejnymi przesłuchaniami.
Obowiązki gitarzysty wziął na siebie perkusista Lille Gruber, który o dziwo podołał wyzwaniu i stworzył całkiem solidne i momentami mocno popieprzone partie, jakkolwiek jego mniej radykalne podejście do instrumentu jest nieco odmienne od tego, co zespół prezentował na wcześniejszych materiałach. Wydaje mi się, że podstawowa różnica dotyczy wprowadzenia pewnych subtelnych zagrywek, które z natury nie są brutalne, bo… wcale takie być nie muszą, a jednak jako urozmaicenie sprawdzają się doskonale. Naturalnie Gruber zadbał też, żeby gitary pięknie zazębiały się i uzupełniały z pracą sekcji rytmicznej – struktury utworów są tak pomyślane, aby każdy z muzyków mógł się wykazać umiejętnościami. Brzmi to zacnie i spójnie, bo Colin Marston dopilnował dobrego balansu całości, szczególnie dużo przestrzeni zostawiając dla basu, jak to zresztą często ma w zwyczaju.
Warto dodać — bo nie każdy zwróci na to uwagę — że przy okazji rewolucji w składzie zmienił się także wokalista, ale to… akurat niczego nie zmienia, bo Josh Welshman sprawnie kontynuuje jedynie słuszną tradycję zupełnie niezrozumiałych bulgotów w możliwie najniższych rejestrach. Tak więc o ile sama muzyka może nie jest aż tak brutalna, jak na poprzednich krążkach, to wokalne wyziewy trzymają zadowalający poziom. Wprawdzie Josh debiut w szeregach Defeated Sanity zaliczył w bonusach na reedycji „Chapters Of Repugnance”, ale dopiero na The Sanguinary Impetus pokazał pełnię swoich możliwości.
Reasumując mamy do czynienia z bardzo dobrym materiałem w odrobinę odświeżonym stylu, który mimo wszystko wymaga od słuchacza (a konkretnie – od frakcji zakochanej w ciągłych blastach) trochę otwartości, może nawet cierpliwości Moim zdaniem wytrwałość w kontakcie z The Sanguinary Impetus się opłaca, bo Defeated Sanity po raz kolejny pokazali, że są w ścisłej czołówce takiego grania. Osobną kwestią jest to, że pod nieobecność Niemców konkurencja — a mam tu na myśli zwłaszcza Cenotaph i Disentomb — nie próżnowała i na szczycie zrobił się spory tłok.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/DefeatedSanity
inne płyty tego wykonawcy: