Liczyłem, że młode kapele już dały sobie siana z taką stylistyką, ale najwyraźniej czeka nas jeszcze kilka lat męczarni z oklepaną do bólu syntezą melodyjnego death metalu i metal core’a. W muzyce Frater mocno słychać oba te wpływy, słychać także, że przy odrobinie chęci (bo umiejętności mają dość) mogą je rozdzielić, co zresztą odbyłoby się z korzyścią dla zespołu. O ile naturalnie podążyliby dalej jedyną w tym wypadku słuszną drogą przywołanego już melodyjnego death metalu. Ta brutalniejsza strona twórczości Argentyńczyków jest jak najbardziej do przyjęcia, bo dysponują niezłą techniką i pomysłami na udane riffy, a i perkman potrafi poblastować, gdy go przycisnąć. Ma to odpowiedni ciężar, przyzwoity poziom chwytliwości i brzmi OK. Na plus należy odnotować, że chłopaki nie ograniczają się do ciągłych przytupów i całkiem sprawnie radzą sobie z wolniejszymi tempami. W takim graniu stosunkowo blisko im do tego, co dekadę z okładem temu robił Soilwork. To skojarzenie pogłębia fakt odważniejszego korzystania z elektroniki (którą jednakowoż mogli sobie darować). Wychodzi z tego solidna średnia gatunkowa, momentami nawet coś więcej. Niestety, jest jeszcze ten nieszczęsny metal core, którego wpływy („hopsasane” rytmy, zmiękczacze, czyste zaśpiewy i zamulanie) skutecznie obniżają wartość materiału. Załamuje zwłaszcza ten czysty wokal (za który odpowiada najpewniej krótkowłosy kolo) – po co to komu potrzebne, skoro wypada niezadowalająco? Czy oni przypadkiem nie śpiewają tylko dlatego, że inni też tak robią? Jest jakiś sens, żeby sobie tym kawałki zaśmiecać? Koniecznie powinni porzucić takie rozwiązania, bo prowadzą one tylko do czarnej dupy. Właśnie te inklinacje są moim zdaniem najsłabszym punktem płyty. Jest jeszcze jeden dość poważy minus, wynikający zapewne z mieszania stylistyk – długość albumu. Brzmi to trochę tak, jakby Argentyńczycy za wszelką cenę chcieli wrzucić do jednego worka wszystkie swoje najlepsze pomysły, a wrzucili po prostu wszystko, co mieli, nie pomijając tych słabszych. Dlatego też zrobił się z tego materiału ponadgodzinny (!) kolos, przez który ciężko przebrnąć w całości za jednym posiedzeniem. Trochę umiaru i wyczucia, a można by wykroić z tego fajną 35-minutową płytkę.
ocena: 6/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/fratermetal
podobne płyty:
- TRIALS – Witness To The Downfall