Witch Vomit zaczynali jako jedna z wielu — stanowczo zbyt wielu! — kapel łupiących pierwotny i mocno syficzny death metal utytłany w wydzielinach starego Autopsy czy Incantation. Co z tego, że wychodziło im to w miarę sprawnie, skoro podobnego tałatajstwa — któremu też w miarę sprawnie wychodziło — było od zajebania? Amerykanie grali to samo, co wszyscy wokół, nie zdradzając najmniejszych śladów własnej tożsamości. Mimo to załapali się na kontrakt z szanowanym Memento Mori, dla którego wydali zupełnie niewybijający się, choć poprawny, „A Scream From The Tomb Below” – na podstawie tego krążka nie wróżyłem zespołowi świetlanej przyszłości, nie podejrzewałem go również o jakiekolwiek tendencje rozwojowe.
A tu proszę – niespodzianka, od epki „Poisoned Blood” Witch Vomit ewidentnie wzięli się za siebie i delikatnie zmienili podejście, a każde kolejne wydawnictwo jest świadectwem ich ciągłego i naprawdę wyraźnego postępu. O tym, że ewolucja zespołu przebiega w dobrym kierunku, najlepiej świadczy Funeral Sanctum — trzeci pełniak w dyskografii Amerykanów — który po prostu wymiata. Sam styl Witch Vomit w ogólnych założeniach wcale zbytnio nie odbiega od tego, co robili na debiucie, jednak wykonanie oraz poziom aranżacji są już zupełnie inne. Dość powiedzieć, że w wielu fragmentach chłopaki (i kobita) grają tak… no kurde… finezyjnie i z dużą lekkością, co niedawno było przecież nie do pomyślenia.
Na Funeral Sanctum dosłownie każdy riff jest doskonale czytelny (rozpracowanie tej płyty ze słuchu nie powinno nastręczyć najmniejszych problemów), każdy też jest „jakiś”, siedzi w odpowiednim miejscu i wnosi coś wartościowego do brzmienia całości, więc nie ma mowy o bezbarwnych, jałowych kompozycjach. Poza tym utworom sporo kolorytu dodają znakomite solówki (zwłaszcza ta melodyjne) tak charakterystyczne dla death-thrash’u przełomu lat 80. i 90. Do „Blood Of Abomination” czy „Dominion Of A Darkened Realm” wraca się dlatego, bo zawierają coś, czego nie ma choćby w „Serpentine Shadows” czy „Endarkened Spirits” – i na odwrót. W tak zajebistym zestawie da się nawet przymknąć oko na dwa instrumentalne — swoja drogą ładne — nabijacze objętości.
Nie ukrywam, że Funeral Sanctum przerosła moje oczekiwania jak rzadko która płyta w ostatnim czasie i przy okazji sprawiła mi mnóstwo radości. Materiał Witch Vomit to świetny przykład tego, jak w dojrzały sposób można podać przestarzałe dźwięki, żeby rajcowały świeżością, a nie były tylko nędznym nawiązaniem do klasyków. I tak, skojarzenia z „Manor Of Infinite Forms” Tomb Mold są jak najbardziej na miejscu.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: facebook.com/WebsOfHorror