Za sprawą Pyramids Of Damnation Aborted Fetus weszli na nowy poziom brutalności i sprawili, żeby odbiorcom kolana uginały się jeszcze przed pierwszym odpaleniem płyty. Nie widzę opcji, kiedy osoba zaznajomiona z twórczością zespołu widząc na wyświetlaczu 15 utworów w 65 minut nie stęknie z niemocy na myśl o konfrontacji z takim potworem. Co z tego, że Rosjanie nagrali swój najbardziej ambitny, urozmaicony i zaskakujący materiał, skoro już w połowie (opcja optymistyczna) duża część słuchaczy powie sobie – „dość!”?
Pyramids Of Damnation to zapewne najlepszy i najmocniej dopracowany album Aborted Fetus, choć od strony muzycznej ma najmniej wspólnego, z tym, z czego ten zespół był znany od początku. Czy to dobrze czy źle – trudno jednoznacznie stwierdzić; część fanów może być zawiedziona taką transformacją, inni natomiast docenią chęć rozwoju i odwagę przy wkraczaniu na nowe terytoria. Rosjanie ograniczyli czystą brutalność, zwolnili i wprowadzili do swej twórczości mnóstwo wpływów klasycznego death metalu oraz… elementy etniczne. Te ostatnie mają oczywiście związek z konceptem zawartym w tekstach (mitologiczne plagi egipskie), a sprowadzają się do plumkania bliskowschodnich melodyjek. Aborted Fetus nie mają tego wyczucia i rozmachu co Nile, bo nie skorzystali z żadnych egzotycznych instrumentów, ale skojarzenia z Amerykanami nasuwają się same. To jednak tylko dodatek (mimo iż zaskakująco często serwowany) do death metalowego rdzenia.
Zmianę podejścia do komponowania widać u Aborted Fetus chociażby w tym, jak bardzo urozmaicili i rozbudowali struktury utworów, już nawet abstrahując od ich ilości. Rosjanie w miarę możliwości mieszają w tempach i stylach, więc obok nowojorskiej nawalanki w typie Internal Bleeding czy wczesnego Dying Fetus trafiają się nawiązania do motorycznej mielonki a’la Bolt Thrower, Obituary czy Morta Skuld. Żeby było ciekawiej, w riffach częściej niż ostatnio pojawiają się jakieś melodie (albo ich zalążki), jest więcej solówek i momentów wytchnienia – po prostu sensownego grania. I chociaż słucha się tego całkiem fajnie, to z każdym kolejnym kawałkiem z coraz większą niecierpliwością zerka się na zegarek.
Z płyty na płytę Aborted Fetus starają się pokazać z coraz lepszej strony, podkreślić swoje rosnące umiejętności, ale na Pyramids Of Damnation jednak przedobrzyli. Albo przecenili wytrzymałość odbiorców, bo i taka opcja wchodzi w grę. Ja w każdym razie liczę, że następnym razem się opamiętają, bo 25 minut to dla nich optimum.
ocena: 7/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/Abortedfetusbrutality/
inne płyty tego wykonawcy: