Na pełnoprawnego następcę „They Die For Nothing” czekałem długo, bardzo długo. Tak długo, że w pewnym momencie zatraciłem wszelką nadzieję, że kiedykolwiek będzie mi dane usłyszeć drugą płytę Reinfection. Tymczasem rzeźnicy z Przysuchy, jak na prawdziwych patoli przystało, powoli i dyskretnie dłubali nad nowym materiałem, zaś do samych nagrań przystąpili w… 2015 roku, w dodatku w… Kalifornii. Rezultat tych paruletnich wysiłków ukazał się niedawno nakładem Deformeathing Production, którzy trochę wcześniej przypomnieli gawiedzi doskonały debiut zespołu, co zresztą tylko ułatwiło bezpośrednią konfrontację obu płyt.
Jak wobec tego Breeding Hate wypada na tle „They Die For Nothing”? Czy go przebija? Eee, nie. Czy mu dorównuje? Eee, no cóż, też nie. Ale to jest akurat dla mnie w pełni zrozumiałe – balon oczekiwań w stosunku do tego albumu był pompowany przez kilkanaście lat i nawet muzycy Reinfection nie mieli szans sprostać tak absurdalnym wymaganiom słuchaczy. To po pierwsze. Po drugie wydaje mi się, że tylko raz w karierze można zaznaczyć swoją obecność na scenie z takim pierdolnięciem, jak to chłopaki uczynili przy okazji debiutu – a mowa o bodaj najbrutalniejszej płycie nagranej w Polsce.
Odrobinę zrzędzę, nie znaczy to jednak, że ekipa Reinfection w jakikolwiek sposób dała dupy! Breeding Hate to wciąż zajebiście dziki i wyziewny gore-death-grindowy wymiot na najwyższym poziomie – rozpoznawalny, choć nie da się ukryć, że nieco inny niż przed laty. Podstawowa różnica jak dla mnie dotyczy stopnia skomplikowania materiału. Nowe kawałki składają się z prostszych riffów i mają dużo czytelniejsze struktury, dzięki czemu łatwiej się w nie wgryźć i potem szybciej zapamiętać. Z jednej strony jest to fajne, bo muzyka stała się bardziej nośna i koncertowa, a z drugiej jednak trochę brakuje mi wykręcających jelita łamańców, które sprawiały, że „They Die For Nothing” w swoim czasie był tak wyjątkowy.
Kolejna kwestia odróżniająca Breeding Hate od poprzednika dotyczy zróżnicowania kawałków. Oczywiście wszystkie można bez problemu spiąć hasłem „bezlitosne napierdalanie dla psychopatów”, ale i ono ma przecież swoje odcienie. Naturalnie najbardziej wybija się tu „Inversion/Implosion” łączący niepokojące noise’owe brudy z łomotem, ale równie dużo dobrego można napisać o okraszonym bujającymi riffami „Conflict Of Interest”, kojarzącym się miejscami z śp. Nasum „To See Your World Collapse” czy „Gradually Erased”, który gitarowo tu i ówdzie podlatuje „eksperymentalnymi” Napalmami.
Te i inne wpływy przemycono bardzo umiejętnie – dyskretnie i na drugim planie, więc każdy ekstremista będzie miał trochę zabawy z ich wyłapywaniem. Nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że w ten sposób Breeding Hate stał się krążkiem bardziej uniwersalnym i przystępnym, bo za bardzo zionie z niego brutalnością, ale i tak powinien przysporzyć zespołowi nowych fanów. Uznanie ze strony starych wielbicieli Reinfection mają jak w banku!
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/reinfectionband
inne płyty tego wykonawcy: