Amerykański Trials to pod pewnymi względami kapela z pogranicza. Kwartet tłucze coś pomiędzy nowoczesnym thrash’em i delikatnym skandynawskim death metalem (z naciskiem na ten pierwszy, chyba że to jakiś metal-core), któremu niczego nie brakuje od strony technicznej, bo muzycy najwyraźniej mieli okazję otrzaskać się wcześniej, a realizacja tego materiału trzyma zaskakująco wysoki poziom jak na zespół właściwie znikąd. To poważne podejście do produkcji może mieć związek z tym, że na Witness To The Downfall mocno wyczuwalny jest kurs na jaką taką karierę, a przynajmniej chwilowe zaistnienie w świadomości fanów skocznego, bardzo melodyjnego i mimo wszystko dość ostrego (blasty) grania. Mnie w swych wysiłkach najczęściej podchodzą pod Soilwork gdzieś tak sprzed dekady. Lepiej zorientowani wskażą pewnie na siakiś Trivium czy coś podobnego, o czym ja nie mam — i wolałbym nadal nie mieć — bladego pojęcia. W każdym razie wychwycone przeze mnie domniemane inspiracje Szwedami przejawiają się w różnych elementach Witness To The Downfall – od sposobu riffowania, przez struktury kawałków, po wokale, zwłaszcza te czyste. I tu dochodzimy do kwestii przywołanego na początku pogranicza – Trials balansują między solidnym męskim metalem, a patentami cokolwiek rozwodnionymi, które w większych ilościach mogą prowadzić do załamki. Szczęśliwie tym razem jeszcze nie przegięli pałki, choć momentami było blisko. Największe niebezpieczeństwo dotyczy oczywiście wokali i to nad nimi muszą najwięcej popracować, żeby uniknąć w przyszłości popowej papki dla emo-dziewczątek. No chyba, że aż tak bardzo im zależy na popularności, to przepraszam. Na razie są zupełnie przyzwoicie słuchalni, i to nawet przy takiej (50 minut) długości płyty. Chwytliwe to, niezbyt wymagające, a profesjonalnie zrealizowane, więc i w ucho nieźle wpada, choć na wyjątkowo długo w pamięć raczej nie zagości.
ocena: 7/10
demo