Z roku na rok Belphegor robi na mnie coraz większe wrażenie. Grają coraz lepiej i bardziej deathowo, systematycznie poprawiają brzmienie, poniekąd zyskują na popularności, a w dalszym ciągu wali od nich Diabłem na kilometr. Cholernie mi ta ewolucja spasowała, a Bondage Goat Zombie jest już którymś z kolei ich krążkiem, którego słucha się niesłychanie przyjemnie. Zwyczajowo przeważają (bardzo) szybkie tempa, brutalna gitarowa nawałnica i rzygające nienawiścią wokale. Najbardziej jednak rozpieprzają mnie te fenomenalnie chwytliwe, siarczane melodie, do których Helmuth ma jakiś wyjątkowy talent. Swoje robią także mocne „chórki” (występują w wolniejszych fragmentach) i wyjątkowo czepliwe refreny. Tematykę utworów zdradza tytuł płyty, więc nie ma sensu, żebym się nad nią rozwodził, zwłaszcza, że sporą część tekstów napisano w języku, którego szczerze nie znoszę. Wracając do muzyki, nie ma tu słabych kawałków, wszystkie koszą równo z szyją, niosąc ze sobą olbrzymi ładunek diabelskiej, kurewsko negatywnej energii. Mimo to warto zwrócić uwagę na „Chronicles Of Crime” (świetne morbidowskie zagrywki, o których sami Morbidzi zdaje się już zapomnieli), „Der Rutenmarsch” (chore klimaciki i poronione melodie) i „Sexdictator Lucifer” (perwersyjny walec). Kapitalnej rzeźni doskonale odpowiada nieczyste brzmienie, jakie Austryjacy uzyskali w Stage One. Jak więc widzicie, wyraźnych wad nie stwierdzono. Co więcej, płyta jest bardzo ładnie wydana i zawiera dodatkowy dvd. Warto się rozejrzeć.
ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: /www.facebook.com/belphegor
inne płyty tego wykonawcy:
0 comments:
Prześlij komentarz