W pierwszych latach XXI wieku Cephalic Carnage należeli do grona najczęściej słuchanych przeze mnie zespołów – byli brutalni, techniczni, popieprzeni i przede wszystkim oryginalni. Drugiej takiej kapeli nie było! A potem nadszedł „Xenosapien”, który nie dość, że nie naruszył mi jajec ani kręgosłupa, to wręcz trochę mnie do nich zniechęcił. Może to była kwestia przesytu taką muzyką, może zwyczajnie mi spowszedniała, ale faktem jest, że z Amerykanów ewidentnie coś uleciało; coś, czego nie można wytłumaczyć tylko zmianami składu. Nagle Cephalic Carnage zrobili się wtórni, nudni, przewidywalni i jacyś tacy… normalni.
Na Misled By Certainty zespół zaprezentował się z nieco ciekawszej strony niż na poprzedniej płycie, co jednak nie oznacza, że wprowadził do brzmienia jakiekolwiek nowości, czy że podszedł do tematu z innej, nieznanej dotąd strony. Cephalic Carnage zawsze korzystali z bardzo szerokiego wachlarza wpływów i to dotyczy również tego materiału, bo poza technicznym death metalem (który obecnie należy uznać za fundament ich brzmienia) mamy tu grind (w odwrocie), sludge, doom czy odrobinę jazzu. Problem w tym, że to wszystko, w dodatku w podobnych konfiguracjach, pojawiło się w ich twórczości już wcześniej, więc po paru latach i po paru powtórzeniach w ogóle nie zaskakuje, a cieszy tylko umiarkowanie. I nie zmienia tego lista kilkunastu (!) gości, głównie wokalistów, wśród których znalazły się takie osobistości jak Alex Camargo czy Ross Dolan. Oczywiście, w sensie ogólnym niektóre patenty — choćby saksofon w „Ohrwurm” i „Repangaea” — wciąż można uznać za nietypowe czy oryginalne, ale w przypadku tego zespołu nie są niczym specjalnym, od nich trzeba wymagać więcej.
Misled By Certainty chyba najbardziej brakuje dzikości, żywiołowości i nieokiełznanego szaleństwa, którym charakteryzowały się zwłaszcza „Exploiting Dysfunction” i „Lucid Interval”. Na tamtych pamiętnych płytach Cephalic Carnage potrafili porządnie zamieszać, wziąć pomysły z kosmosu i w oparciu o nie zrobić jeden wielki młyn. Tymczasem opisywany materiał sprawia wrażenie skomponowanego z kalkulatorem i suwmiarką – jest dokładnie przemyślany, poukładany, wręcz drętwy. Spontan? Nie tutaj. Poza tym wydaje mi się, że muzyce Amerykanów nie służy przesadnie wypolerowane brzmienie, a właśnie z takim mamy do czynienia na Misled By Certainty. Trochę to wygląda, jakby zespół na siłę próbował stać się listener-friendly, choć wcale tego nie potrzebował.
Jojczę i narzekam, a tak naprawdę Misled By Certainty to całkiem dobra, urozmaicona i interesująca płyta. Cephalic Carnage z rozmachem pocinają dość wymagającą muzykę, której daleko do death-grindowego banału – to budzi uznanie i może się podobać. Niestety całość, a ta jest przydłuuuga, nie rajcuje tak, jak powinna. Niewykluczone jednak, że nowi słuchacze będą propozycją zespołu oczarowani.
ocena: 7,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/CephalicCarnage
inne płyty tego wykonawcy:
mnie do dzisiaj chyba najbardziej rozwala bonus track na ktorejs z ich pierwszej plyt, gdzie jakis murzyn-diler wydzwania do nich i prosi zeby wreszcie podniesli sluchawke
OdpowiedzUsuń