Obituary to bezsprzecznie jedna z najważniejszych nazw na deathmetalowej mapie świata; zespół pionierski, totalnie rozpoznawalny i wyjątkowo konsekwentny, którego płyty od samego początku stanowią kanon. To także jeden z trzech pierwszych zespołów, przez które zetknąłem się z tym gatunkiem. Nie mam zatem wątpliwości, że Amerykanie jak mało kto zasłużyli na obszerne (i ładne!) opracowanie. Doczekali się go w 2021, kiedy do obiegu trafiła książka „Turned Inside Out: The Official Story of Obituary” autorstwa Davida E. Gehlke. O polską edycję — pod nowym tytułem i ze zmienioną okładką — postarało się wydawnictwo In Rock.
Zastygli w czasie to całkiem zgrabne kompendium wiedzy na temat Obituary, choć może o nie do końca określonym targecie. Prawdziwych fanów na pewno zainteresują wspominki z czasów Executioner/Xecutioner, bo tematy tła historycznego/społecznego i więzów rodzinnych rzadko były poruszane/pogłębiane w wywiadach, a tu mamy przystępnie (i chronologicznie) wyłożone kto, gdzie, z kim, kiedy i dlaczego. Ta część książki wydaje mi się najbardziej wartościowa – obfituje w nieznane informacje i pozwala uporządkować sobie w głowie kilka kwestii. Od momentu zmiany szyldu na Obituary, pojawiają się treści dobrze znane, a ilość ciekawostek gwałtownie spada – i tak jest już do końca. Ta część wygląda na pisaną pod niezaznajomionych z tematem normików oraz tych, którzy zespół znają jedynie z nazwy. No i pod leni, którym nie chciało się uważnie śledzić tego, co Amerykanie robili przez długie lata, choć mienią się fanami.
Nie da się ukryć, że David E. Gehlke więcej uwagi i miejsca poświęcił Obituary sprzed zawieszenia działalności, późniejszy etap — a przynajmniej jego fragmenty — traktując trochę po macoszemu. Może to mieć związek z tym, że od „Frozen In Time” każdy miał dostęp do najświeższych informacji o zespole na wyciągnięcie myszy, a może z tym, że od powrotu panowie niczego spektakularnego nie nagrali. Ofiarą takiego lecenia po łebkach jest dvd „Live Xecution”, o którym w ogóle nie wspomniano – niewykluczone, że autor ma o nim takie samo zdanie, jak ja. Jako że Gehlke maglował Obituary podczas ich prac nad „Dying Of Everything”, o ostatniej płycie nie ma ani słowa, oprócz chybionego proroctwa, że będzie genialna.
Zastygli w czasie bazuje przede wszystkim na informacjach wyciągniętych od byłych i obecnych członków zespołu, muzyków z zaprzyjaźnionych kapel oraz paru osób z branży (Scott Burns, Andreas Marschall, Monte Conner…), z którymi Amerykanie współpracowali. Trzeba się zatem nastawić na dość suchy konkret, bez zwrotów akcji, pikantnych szczegółów i wielkich sensacji. W związku z tym lektura książki może być dla niektórych po prostu nudna, bo i Obituary w tematach pozamuzycznych są nudni, a jedyną dużą tajemnicę — związaną z wyrzuceniem Watkinsa — zachowali dla siebie. Zresztą, czego się spodziewać, po paru prostolinijnych kolesiach, którzy mocno stąpają po ziemi i nawet przy kultowym statusie nie zdradzają zapędów gwiazdorskich.
Za tłumaczenie Zastygli w czasie odpowiada Jakub Kozłowski, któremu wiele zarzucić nie można, choć mam nieodparte wrażenie, że całość dałoby się wygładzić stylistycznie i tym samym uczynić płynniejszą i przyjemniejszą w odbiorze. Mam tu na myśli szczególnie nagromadzenie fraz „brat Johna, Donald” i „brat Donalda, John”, które przecież można sprowadzić do „John” i „Donald” oraz używanie słowa „football” w kontekście biegania z jajowatą piłką pod pachą. Pod względem edytorskim jest zaskakująco czysto, ale uchowało się kilka błędów merytorycznych dotyczących innych zespołów.
Chociaż zawartość Zastygłych w czasie nie poszerza wiedzy o zespole w takim stopniu, w jakim by się chciało, to warto ją nabyć. To naprawdę fajne uzupełnienie dyskografii Obituary na półce. Jak to bywa w przypadku wydawnictw In Rock, tomisko wygląda efektownie, nawet mimo tego, że nie znalazło się w nim miejsce na wkładkę z kolorowymi zdjęciami.
demo
oficjalna strona wydawcy: inrock.pl