Po siedmioletniej przerwie Trauma powróciła z nowym albumem Ominous Black, który z miejsca stał się przedmiotem zbiorowego hype’u. Wszyscy nagle sobie przypomnieli jaki to zajebisty i zasłużony zespół… choć niespecjalnie palą się do tego, żeby go na co dzień słuchać. Z podobną zbiorową podnietą mieliśmy do czynienia przy okazji „Karma Obscura”, która okazała się tak wspaniałą płytą, że aż trzeba było jak najszybciej o niej zapomnieć. Niestety, w naszym wymiarze elbląska ekipa nie będzie wzbudzała zainteresowania, dopóki Mister z kolegami nie zaczną regularnie świecić dupami na instagramie tudzież błaźnić się na inne sposoby.
Póki co Trauma ma do zaoferowania jedynie muzykę. Muzykę na bardzo wysokim poziomie, typową dla siebie, choć mimo wszystko nie dorównującą najlepszym pozycjom w dyskografii. Nie widzę w tym problemu, bo na pewnym pułapie przebicie siebie nie należy do łatwych zadań, a na dobre płyty też jest przecież zapotrzebowanie, tym bardziej jeśli prezentują tak wyrazisty styl. Na przestrzeni całego Ominous Black słychać wyraźnie, że Mister jest na bieżąco z tym, co się dzieje we współczesnym death metalu (choćby pierwszy riff „The Black Maggots” do złudzenia przypomina Decapitated), co wcale nie znaczy, że ładuje w muzykę każdy modny patent. Nowinki, jeśli już się pojawiają, są przefiltrowane przez 30 lat doświadczeń, stąd też gładko wtapiają się w utwory i brzmią w pełni naturalnie.
Trzon płyty to klasyczne dla Traumy dość szybkie strzały, choć do mnie tym razem najlepiej trafiły utwory wolniejsze i bardziej motoryczne (jak „I Am Universe” czy „Astral Misanthropy”), które oprócz dużego urozmaicenia oferują jeszcze naprawdę nastrojowe partie okraszone pierwszorzędnymi solówkami (szczyt zajebiozy mamy we wspomnianym „The Black Maggots”). A propos gitarowych popisów – więcej w nich klimatu i wyczucia niż technicznych sztuczek dla samego przebierania palcami, a melodie w nie wplecione po prostu kładą na łopatki. Warto również wspomnieć o partiach basu, bo tak aktywny i mocno wyeksponowany nie był od czasów Firany.
Na koniec zostawiłem sobie realizację Ominous Black". Materiał został nagrany w przystosowanej do tego kanciapie Traumy, po czym na miksy i mastering powędrował do Hertza. Rezultat jest całkiem niezły, ale brzmienie albumu odbieram jako krok (malutki) wstecz w stosunku do „Karma Obscura” i poprzednich płyt w całości nagrywanych w Białymstoku. Jeśli jednak nie macie pierdolca na tym punkcie, to przypuszczalnie nawet tej różnicy nie odczujecie, zaś sam krążek łykniecie raz-dwa.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/TraumaOfficialPage
inne płyty tego wykonawcy:
Wciąż wpisują w program bębny z żywymi próbkami. Czas by pałker zaczął grać też w studio
OdpowiedzUsuńInformacyjnie - albumu nie ma w spisie recenzji (stan na 19. 09. 2022).
OdpowiedzUsuńDzięki, poprawione. Choć pewnie za Tuska by był od razu...
OdpowiedzUsuń