23 marca 2010

Edge Of Sanity – The Spectral Sorrows [1993]

Edge Of Sanity - The Spectral Sorrows recenzja okładka review coverThe Spectral Sorrows, będący trzecim albumem nieistniejącego już Edge Of Sanity, jest tworem powstałym w najlepszym okresie dla szwedzkiego death metalu. Właśnie takie płyty przynosiły chwałę naszym sąsiadom zza Bałtyku. Ten album jest w moim przekonaniu najlepszym osiągnięciem Edge Of Sanity. To, co mnie w nim najbardziej kręci to zimno i surowość tej muzyki, w które tak swobodnie wkomponowano melodyjność. Album otwiera instrumentalne intro, będące jak zimny morski wiatr, po którym uderza tęgi bałwan lodowatych morskich fal, czyli „Dark Day” oraz „Livin’ In Hell”. Potem morze uspokaja się, przechodząc w „Lost”, gdzie można nawet zanucić refren – na marginesie bardzo chwytliwy. Po „Lost”, w „The Masque” wiatr znów się wzmaga i niesie nas przez chłodne, skalne wybrzeża. No i gdy „The Masque” się kończy, zaczyna się pierwszy psikus na tym krążku, czyli cover heavy metalowego Manowar (kapitalnie odegrany). Po tej odskoczni: jeden z moich faworytów „Jesus Cries”! szybki, brutalny i szyderczy. Po nim nadal silna morska zawierucha aż do „Sacrificed”, który z death metalem ma tylko tyle wspólnego, że został napisany przez death metalowy zespół. Ten utwór to old schoolowy rock&roll odśpiewany „czystym” głosem Dana Swano. Lecz to nie ostatnia niespodzianka, bo tuż przed metą jest wręcz core’owy „Feedin’ The Charlatan”. Koniec The Spectral Sorrows to fortepianowa „Serenada Dla Zmarłych”: spokojna, smutna i chłodna jak nieboszczyk. Wspaniały album, szkoda, że teraz w Szwecji pojawia się takich naprawdę mało.


ocena: 9/10
corpse

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

1 komentarz: