22 marca 2010

Armagedon – Death Then Nothing [2009]

Armagedon - Death Then Nothing recenzja okładka review coverWłaśnie czegoś takiego mi brakowało! Armagedon przypomniał o sobie po kilkunastu latach przerwy naprawdę topowym albumem, z którym każdy powinien się liczyć. Co mnie najbardziej rajcuje – jest to materiał czysty gatunkowo, precyzyjnie zagrany, dobrze brzmiący (i tylko dobrze – nagrywali w Studio X, niestety) i bez zbędnych (czyli jakichkolwiek) udziwnień. Ekipa braci Maryniewskich powstała z grobu niezainfekowana nowoczesnymi wpływami i tym wszystkim, do czego dążą dzisiejsze kapele death’owe. Warsztat panowie mają bez zarzutu, możliwości wielkie, ale nie przeginają – próżno tu szukać hipertechnicznych łamańców, naddźwiękowych szybkości (chociaż mając w składzie Adama Sierżęgę mogą się ścigać z każdym) czy super sterylnego, wypolerowanego dźwięku. Robią swoje i nie próbują komukolwiek czegokolwiek udowadniać. No chyba, że swój talent do komponowania zgrabnych przebojów. Armagedon morduje niemal w tym samym stylu, co na debiucie, lecz robi to bardziej precyzyjnie i z większą dawką brutalnej chwytliwości. Te numery wchodzą słuchaczowi od pierwszego przesłuchania i poniewierają równo. I coś mi się wydaje, że muszą świetnie wypadać na koncertach. Poleciłbym waszej uwadze szczególnie „Seeing Is Believing” (mój ulubiony), „Death Then Nothing”, „Dead Code” i „Father Of Oblivion”. Powiadam wam, Death Then Nothing sama w sobie jest zajebista i każdemu miłośnikowi klasycznego death metalu sprawi dużo radości. A gdy weźmiemy pod uwagę, że niewielu gra w ten sposób, to tym bardziej zakup płyty okaże się konieczny.


ocena: 9/10
demo
oficjalna strona: www.armagedon.net.pl

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz