Powrót Massacre z Kamem Lee jako frontmanem zgodnie z oczekiwaniami okazał się artystyczną klapą, a i pod względem czysto komercyjnym najwyraźniej również nie zrobił furory — i to pomimo naprawdę widocznej promocji — czego najlepszym dowodem jest spadek zespołu z Nuclear Blast do Agonii. Lee może sobie coś tam bredzić, że bliskie są mu wartości podziemia i w związku z tym Agonia to dla niego idealna wytwórnia, ale prawda jest boleśnie prosta: rynek negatywnie zweryfikował „Resurgence”, więc trzeba było pakować manatki i szukać mniej prestiżowego/wymagającego wydawcy – najlepiej takiego, który nie ma ręki do kapel z odzysku…
Cały opis Necrolution mógłbym spokojnie sprowadzić do tego, że to trzy kwadranse pozbawionego polotu i znaków szczególnych budżetowego death metalu w typie szwedzko-amerykańskim, który gdyby nie logo na okładce, nawet na chwilę nie zwróciłby niczyjej uwagi. Nowe kompozycje tej międzynarodowej ekipy są spójniejsze i trzymają się kupy nieco lepiej, niż te z „Resurgence”, jednak ich poziom jest bardzo zbliżony i wywołują podobne odczucia (czy raczej ich brak). Co ciekawe, przez większą ilość utworów oraz dodatki w postaci interludiów płyta sprawia wrażenie strasznie rozwlekłej, choć jest tylko o 6 minut dłuższa od poprzedniej.
Massacre nigdy nie uchodzili za zespół wizjonerów czy wirtuozów, ale za starych dobrych czasów mieli w sobie coś rozpoznawalnego i potrafili rozbujać nawet prostymi numerami. Tymczasem kolejne kawałki z Necrolution, choć w większości dość krótkie, są stanowczo zbyt przeciągnięte jak na to, co mają do zaoferowania i w rezultacie szybko zamulają. Urozmaiceń jest tu niewiele (wśród nich, jako nowość/ekstrawagancja, wybijają się blasty w „The Things That Were And Shall Be Again”), za to wszelakich powtórzeń (zwłaszcza w tekstach) dostajemy od groma. Szczytem wszystkiego jest „The Colour Out Of Space”, którego tytuł Lee (swoją drogą trochę mu się podupadło wokalnie) mieli w kółko do porzygu.
Na Necrolution, poza schematami w muzyce i małym zaangażowaniu w granie, słychać (i widać) także skromniejsze środki przeznaczone na oprawę i wyprodukowanie płyty. Za brzmienie odpowiada tym razem gitarzysta Jonny Pettersson – spisał się całkiem przyzwoicie, bo jest w tym i niezły ciężar, i sensowna selektywność (momentami można wyłapać bas), ale do poziomu średniego Swanö jeszcze sporo mu brakuje. Oczywiście osobną kwestią jest to, czy Massacre powinni brzmieć w ten sposób.
Necrolution nie jest najgorszą płytą w dorobku Massacre, a po jej wysłuchaniu nikomu krzywda się nie stanie. Co najwyżej sobie przyśnie od takiego natłoku braku wrażeń.
ocena: 5,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/MassacreFlorida
inne płyty tego wykonawcy:
0 comments:
Prześlij komentarz