Cutting The Throat Of God to już siódma pozycja w dorobku Ulcerate, w dodatku dość niezwykła, gdyż jest czymś, czego w historii zespołu jeszcze nie było: bezpośrednią kontynuacją i rozwinięciem poprzedniego krążka – tak stylistycznie, jak i brzmieniowo. Przyznaję, trochę to zaskakujące, bo dotychczas na każdym kolejnym albumie Nowozelandczycy pokazywali się z nieco innej strony i na co innego kładli nacisk, jednak biorąc pod uwagę poziom tego materiału, nie mam zamiaru zrzędzić, że po dwudziestu latach grania znaleźli (?) najbardziej odpowiednią dla siebie formułę.
Jako się rzekło, Cutting The Throat Of God jest „tylko” kontynuacją „Stare Into Death And Be Still” i nie zawiera żadnych większych/przełomowych zmian w stosunku do tamtego, jakże znakomitego, krążka. Mimo to nie można napisać o Ulcerate, że stanęli w miejscu albo kurczowo trzymają się jednego patentu, bo jak to już doskonale słychać w otwierającym album pięknie rozbudowanym i wciągającym „To Flow Through Ashen Hearts”, mają świadomość własnej zajebistości i pomysłów im nie brakuje. Styl zespołu jest w mig rozpoznawalny, jednocześnie daje się odczuć, że w muzyce jest jeszcze więcej gęstego nastroju i niepokojących melodii, że na wielu poziomach mocniej oddziałuje na słuchacza. Żeby nie było jednowymiarowo, atmosferyczne partie są równoważone paroma wyjątkowo ekstremalnymi (nawet jak na nich) wybuchami brutalności, które spokojnie przeszyłby nawet u Defeated Sanity.
Ulcerate oczywiście nie byliby sobą, gdyby na Cutting The Throat Of God wszystko było proste, przejrzyste i przewidywalne. Nowozelandczycy zadbali o odpowiednią dawkę nieco nieoczywistych zagrań w nieoczywistych miejscach (choćby w „Further Opening The Wounds” i utworze tytułowym) oraz trochę stękająco-mulących riffów wpadających w sludge (m.in. w „Transfiguration In And Out Of Worlds”), które tylko podbijają klimat całości i czynią ją bardziej zwartą. Te dodatki/urozmaicenia nie są podane pod nos, więc wyłapanie ich w niezwykle bogatych, wielowątkowych i pokręconych strukturach może zająć kilka naprawdę wnikliwych przesłuchań, co ja akurat zaliczam na duży plus, bo banalnych krążków mamy wokół na pęczki.
Produkcja Cutting The Throat Of God nie odbiega zbytnio od tej z „Stare Into Death And Be Still” – balans między selektywnością a brudem jest podobny, brzmienie poszczególnych instrumentów również, może jedynie bas jest wyraźniejszy, zaś jego udział w budowaniu nastroju istotniejszy. Nie zmienia to faktu, że dźwięk jest tu idealnie dopasowany do muzyki i trudno wyobrazić sobie lepszy – pozwala się w pełni delektować wszelkimi zawiłościami aranżacyjnymi oraz mistrzowskim wykonaniem (Jamie Saint Merat jeszcze za życia doczeka się pomnika w centrum Auckland).
W recenzji poprzedniego krążka nazwałem Ulcerate najlepszym współczesnym zespołem deathmetalowym; po paru miesiącach spędzonych z monumentalnym Cutting The Throat Of God tę opinię podtrzymuję. Nowozelandczycy nie dają żadnych pretekstów, żeby podważyć ich wielkość. Choć wielu próbuje, oni nadal są niepodrabialni, są poza zasięgiem.
ocena: 9,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.ulcerate-official.com
inne płyty tego wykonawcy:
Utwory 3, 4 i 6 to te lepsze, chociaż powinny być krótsze, bo zbyt dużo tu powtórzeń. Mi najbardziej w Ulcerate odpowiadają szybkie fragmenty i wokal. Niestety szybkości od poprzedniej płyty coraz mniej. Wokalnie wciąż jest to klasa sama w sobie jeśli chodzi o współczesny DM, chociaż niestety pojawiają się też i wokale trochę skrzekliwe (rozumiem, że dla urozmaicenia).
OdpowiedzUsuńSzybkie tempa dla Ulcerate są jak tlen. Tu tego brakuje. Nuda i monotonia wdziera się coraz bardziej. O różnorodności, dynamice, złożoności z czasów Everything is Fire, Of Fracture And Failure czy Vermis można zapomnieć. Teraz dominuje jakieś klimatyczne, sentymentalne granie, takie, jakiego się spodziewałem (mój komentarz przy recenzji poprzedniej płyty), co przy ogólnym sposobie grania zespołu tworzy jeden godzinny utwór. Czytaliście zapowiedzi płyty? Emocjonalność to podstawowe słowo...
Zespół zyskał przez lata zwolenników nie wywodzących się z DM. Są to miłośnicy atmosferycznego BM, post metalu. Dla nich jest coraz lepiej. Oni powtarzają, że jest prościej, bardziej bezpośrednio itp.
Ostatni utwór nie zawiera żadnego przyśpieszenia, wiec typuję, że na następnej płycie będzie tak we wszystkich utworach.
Zadziwiający zespół. Byłem kila razy na ich koncercie, przestudiowałem ich dyskografię i...nic. Koncerty wspominam nudnawo, przy krążkach zasypiałem. Zupełnie ich styl do mnie nie trafia. Z pewnością są zajebiści w swoim fachu, ale to nie dla mnie. Podobnie z Portal. Zgadzam się z Borubarem (oddajcie go!), że ta muzyka trafia najbardziej do ludzi mających hmmm... nazwijmy to - szerokie horyzonty.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo
UsuńDziwią mnie te umiarkowane opinie. Wszak teraz w dobrym tonie jest licytować się, kto bardziej i dłużej nie słucha Ulcerate. A koncerty tuż tuż...
OdpowiedzUsuńUmiarkowane? Może metalarchives nie jest najlepszym miejscem na "miarkowanie" zespołu i albumu, ale obecnie kiedy to piszę są tam 4 recenzje po...100% (czyli arcydzieło). Trudno mi to nazywać umiarkowanym zachwytem. Poczytałem też kilka innych recenzji. Każda jest przy topowej ocenie. A o licytacji nic mi nie wiadomo, ale pierwszy raz słyszałem ich w 2012 r. zatem może bym coś wygrał hehe (poza plombą w ryj).
Usuńhellalujah :::
OdpowiedzUsuń+
hellalujah :::
OdpowiedzUsuńWszystko tu jest wyborne, ale gubię zainteresowanie po kilku minutach.
Jak na poprzednich płytach.
Dodam jeszcze, że chodziło mi, że jak na Ulcerate to słaba płyta, ale ogólnie to nawet dobra. W tym roku to z szeroko rozumianego DM najlepsze: Gigan, Mitochondrion, Fractal Generator, Ulcerate.
OdpowiedzUsuńBlood Incantation
OdpowiedzUsuńWłaśnie studiuję "Absolute Elsewhere"...uch ciężko.
Usuń