Jak to miło ze strony Ulcerate, że za sprawą Stare Into Death And Be Still rozwiązali problematyczną kwestię płyty roku! Zaznaczam, że nie ma w tym stwierdzeniu — poprzedzonym zresztą przynajmniej kilkudziesięcioma przesłuchaniami — cienia prowokacji, bo — czy to się komuś podoba czy nie — ci trzej skromnie owłosieni Nowozelandczycy stanowią najlepszy zespół w szeroko pojętym death metalu, z jakim mamy obecnie do czynienia. Po prostu – nie mają konkurencji, ewentualnie potencjalna konkurencja może im skoczyć. To pisałem ja, demo.
Na Stare Into Death And Be Still napaliłem się od pierwszych sekund udostępnionego przed premierą utworu tytułowego (niekwestionowany hit!) i choć nie do końca wiedziałem, czego spodziewać się po całości, miałem przekonanie, że to będzie coś monumentalnego i nieprzeciętnego. Nie zawiodłem się, Ulcerate stworzyli najlepszy krążek w swojej historii! W przypadku większości kapel płyty „naj” to zazwyczaj te naj-coś tam: najszybsze, najbrutalniejsze, najoryginalniejsze, najbardziej techniczne, ect. U Ulcerate wygląda to trochę inaczej, bo Stare Into Death And Be Still nie załapuje się do żadnej z tych kategorii. Szósty album Nowozelandczyków imponuje przede wszystkim dojrzałością płynącą z tych dźwięków – oni już nie muszą na każdym kroku udowadniać, ile potrafią i jacy są zajebiści, stąd też nowe utwory sprawiają wrażenie nie aż tak bezkompromisowych i wypakowanych, jak to bywało w przeszłości.
Tym razem trio postawiło na muzykę dostojną, wyrafinowaną, miejscami stonowaną, pełną przytłaczającej atmosfery i… chwytliwą nawet bardziej niż na „Everything Is Fire”. Mało tego, w paru miejscach pojawiają się nietypowe dla nich bardzo proste rytmy i nośne riffy, ale nie nazwałbym tego zagraniem pod publiczkę, bo te fragmenty są szczelnie obudowane należycie pokomplikowanymi partiami. Warto też odnotować, że pójście „w klimat” nie przytępiło tej agresywnej strony muzyki zespołu. Tu wciąż nie brakuje wybuchów brutalności i jazdy w szaleńczych tempach, choć — żeby nikt mi nie wypominał, że nie ostrzegałem — ogólnie biorąc Stare Into Death And Be Still nie ma aż takiego pierdolnięcia jak „The Destroyers Of All”.
Szósta płyta Ulcerate to materiał, który wciąga od pierwszych dźwięków i pomimo godziny trwania pozostawia duży niedosyt. Charakterystyczny i w pełni rozpoznawalny styl, bogactwo pomysłów na utwory, nienaganne wykonanie (Jamie Saint Merat ponownie zadziwia), przejrzyste brzmienie uwypuklające wszelkie niuanse – czegóż chcieć więcej? Ano przyzwoitej wytwórni z dobrym zapleczem, a nie takiej wylęgarni blackowych pitoleńców. Nie daję 10 tylko na wypadek, gdyby następny album okazał się jeszcze lepszy.
ocena: 9,5/10
demo
oficjalna strona: www.ulcerate-official.com
inne płyty tego wykonawcy:
Rok jeszcze długi, ale faktycznie w jakiejś topce ta płytka może się znaleźć. Na dzień dzisiejszy chyba ich najlepsza płyta. Świetny pomost między techniką a dobrymi kompozycjami. Zapraszam również i do mnie hehe: https://subiektywnymetal.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNajprostsza i najspokojniejsza ze wszystkich ich płyt. Dwa pierwsze utwory trzymają poziom, dużo zmian temp (w tym szybkich partii), reszta monotonna z powodu nielicznych przyśpieszeń i prostego, jak na nich, grania. Kolejny utwory i te same schematy.
OdpowiedzUsuńPoprzedni SoP był rewelacyjny, masywny, pełny energii. Po najlepszej płycie nagrali najgorszą. Strach myśleć jaki będzie następny album. Może więcej elementów doom i tylko wolne tempa. Masakra.
Everything... i Destroyers... to dla mnie ikony, a nawet więcej, resztę nagrali pod publikę, rozumiem bo z tego żyją.
OdpowiedzUsuńŚwietny,zdecydowanie dopracowany album.Głosy o graniu pod publiczkę w przypadku takiego materiału jak dla mnie bez sensownego uzasadnienia.Panowie po prostu nagrali najbardziej dojrzały materiał w swojej dotychczasowej karierze. Jak dla mnie ciężko znaleźć sensowną konkurencję w death metalowym podwórku dla poczynań tych nowozelandczyków.Będę w kompletnym szoku jeśli nagrają coś jeszcze lepszego,bo jest to raczej niemożliwe.
OdpowiedzUsuń