Czterech niezaprzeczalnie utalentowanych muzyków, tona drogiego sprzętu, rok wytężonych prac… Tyle zachodu tylko po to, żeby zarejestrować trzy, trwające łącznie 68 minut… intra. W ramach eksperymentów, czy na co ich tam naszło pod wpływem tego i owego, Blood Incantation poszli w ambient. Timewave Zero to zestaw ciągnących się w nieskończoność (słowo-klucz?) klawiszowych plam, szumów, plumknięć, kilku smyrnięć akustyka i tym podobnych ambitnych środków artystycznych, które do mnie zwyczajnie nie trafiają.
Z kronikarskiego/recenzenckiego obowiązku uściślę tylko, że wspomniany rok Blood Incantation dłubali jedynie przy dwóch pierwszych intrach (którym dorobiono cuś w rodzaju zalatujących niuejdżem „wizualizacji” w wersji na blureja – usypiają jak seans „Eternals”), trzecie, najdłuższe, jest natomiast rezultatem improwizacji w studiu. Czy zatem są między nimi jakieś wyczuwalne różnice? Eee, no nie. Wszystko sprowadza się do paru bliźniaczo podobnych zapętlonych motywów (to chyba za duże słowo), klawiszowych plam, szumów, plumknięć, kilku smyrnięć akustyka… i tak dalej, przez 68 minut. Nie wiem, czy w większym stopniu mnie to nudzi, czy irytuje, bo przez tyle czasu nic się tu nie dzieje.
Jeśli cenicie dotychczasowy deathmetalowy dorobek Blood Incantation, z szacunku do zespołu (i własnego portfela) Timewave Zero możecie sobie darować. Ani to ciekawe, ani udane, ani tym bardziej potrzebne. Ja daję temu pół punku, choć tak naprawdę nie ma tu czego oceniać.
ocena: 0,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: facebook.com/BloodIncantationOfficial
inne płyty tego wykonawcy:
Dobra ocena.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, jeśli chodzi o ich zasadnicze płyty, to jest to zespół przereklamowany. Najbardziej śmieszy mnie opowiadanie o jakimś kosmicznym klimacie w odniesieniu do tych płyt. Ziemia, gleba!
Wreszcie ktoś napisał prawdę o tym gniocie bez klękania przed tym dobrym przecież zespołem. Jest to niesmaczne gówno, które kapela chce wepchnąć do gardła swoim wyznawcom. Yebać to po całości.
OdpowiedzUsuń