Francuzi dobrze wykorzystali czas dzielący Waiting For Silence od debiutu, bo ich drugi krążek pod każdym względem przewyższa „Intended To…”. W zespole doszło do pewnych zmian w składzie, ale w żaden sposób nie odbiło się to na podejściu do komponowania, co dowodzi, że Dungortheb od początku mieli jasno określoną wizję muzyki, a to, jak wyglądała pierwsza płyta, absolutnie nie było dziełem przypadku. Na tamtym materiale kapela stworzyła podwaliny własnego stylu, zaś na drugim rozwinęła go i dopracowała – co lepsze pomysły zostały udoskonalone, natomiast z tych mniej udanych czy wtórnych zrezygnowano.
Na przestrzeni kilku lat muzyka Dungortheb nabrała dużej wyrazistości i choć nie jest to super oryginalne granie, to zawiera sporo elementów charakterystycznych tylko dla nich, których praktycznie nie można pomylić z nikim innym: praca perkusji, gitary rytmicznej i solowej. Co prawda w utworach wpływy Death wciąż są namacalne, a niektóre fragmenty kojarzą mi się z Traumą i Demise (to na pewno zbieg okoliczności, bo pewnie ani jednych, ani drugich nigdy nie słyszeli), ale te naleciałości rozpatruję jedynie w kategoriach miłego dodatku. Trzon Waiting For Silence to utrzymany w umiarkowanych tempach techniczny i bardzo melodyjny death metal, który chłonie się z łatwością i olbrzymią przyjemnością.
Muzycy Dungortheb rozwinęli się technicznie i kompozytorsko, co przełożyło się na urozmaicone i zgrabne struktury, a przy tym zachowali świeże podejście do grania, więc każdy z utworów zawiera przynajmniej kilka wybijających się patentów czy drobnych smaczków aranżacyjnych, które szybko wbijają się w pamięć i pozostają w niej na długo. Mimo ciągłego sweepowania i niekończących się solówek, całość wcale nie jest przekombinowana, ma natomiast na tyle kopa (choć to zupełnie inna kategoria wagowa niż np. Kronos), że łatwo jest się dać muzyce porwać. Poza tym Waiting For Silence jest materiałem o wiele lepiej zrealizowanym od poprzedniego – brzmi znacznie ciężej i selektywnie, co przy tak rozbudowanych kawałkach jest nie bez znaczenia.
Chociaż Dungortheb niegdy nie przebili się do pierwszej ligi czy w jakiś sposób dorównali klasykom, dla mnie Waiting For Silence jest albumem, który nigdy się nie nudzi, i do którego od lat wracam z taką samą przyjemnością. Chcąc wymienić najlepsze utwory, pewnie skończyłbym na wyrecytowaniu całej tracklisty, toteż ograniczę się tylko do czterech: „Only Way To Die”, „Addicted”, „Lethargy”, „N.D.E.” – każdy z nich w odpowiedni sposób rozbudza apetyt na więcej.
ocena: 9/10
demo
oficjala strona: www.dungortheb.com
inne płyty tego wykonawcy:
W życiu się nie spodziewałem tego zobaczyć. Kiedyś przeleciałem przez ten zespół z adnotacją "warte uwagi" i tyle było. To widzę że muszę wrócić. Ogólnie francuska scena jest warta uwagi, bo tam było wszystko. Francuzi mieli własną scenę Black Metalową (stworzyli wręcz własny język), jak i Death Metalową i mieli też dobry, techniczny Thrash. Bardzo niedoceniany kraj. Dzisiaj ludzie kojarzą tylko Benighted.
OdpowiedzUsuńmutant
Rąsie opadają do pozycji zwisu... Fakt, że od lat są tu dwie inne recki zespołu aż tak bardzo nie daje do myślenia?
Usuńaaa, to przynajmniej wiem już czemu ich kojarze. przy tak dużej ilości zespołów, to nie da się tego ogarnąć.
Usuńmutant