The Mother Of All Plagues to już trzeci album Mercyless od momentu ich powrotu do grania po dziesięcioletniej przerwie i jakby tego było mało, trzeci naprawdę udany. Tym samym Francuzi, przynajmniej ilościowo, przebili swój klasyczny dorobek z pierwszej fazy działalności, zanim znudziło im się brutalne granie. Zespół ponownie raczy nas podanym na surowo pierwotnym death metalem, i choć muzyka na pewno nie jest aż tak obskurna jak na „Pathetic Divinity”, to z pewnością trafi do wielbicieli zagranego z jajami oldskula.
Przy pierwszym zetknięciu The Mother Of All Plagues sprawia wrażenie materiału nieco nowocześniejszego od poprzednika (czy tam bliższego współczesności), co wcale nie znaczy, że Francuzi proponują jakiekolwiek patenty wykraczające poza 1992 rok. Nic podobnego! Momentami brzmi to wszystko tak, jakby nagrania „Abject Offerings” były dopiero przed nimi, stąd też trafiają się riffy ewidentnie zainspirowane Possessed i wczesnym Death. Komuś to przeszkadza? No! Tym bardziej, że całość zgrabnie trzyma się kupy i stanowi przyjemny powrót do przeszłości, do czasów, kiedy z muzyki na każdym kroku przebijała się prawdziwa szczerość i zaangażowanie. Na The Mother Of All Plagues ani jednego ani drugiego nie brakuje, co jest pewnym ewenementem, biorąc pod uwagę metryki panów z Mercyless. Im się po prostu chce grać, bez rozmieniania się na drobne i — sądząc po limitach ich płyt — bez ciśnienia na robienie wielkiej kariery.
W stosunku do „Pathetic Divinity” nowy album jest wyraźnie wolniejszy (blasty pojawiają się znacznie rzadziej), nieco mniej brutalny i może się pochwalić dużo czystszym brzmieniem, ale na szczęście wokal Maxa Otero wciąż jest pięknie wymiotny, solówki (w tym kilka zagranych przez gości) to klasa sama w sobie, a chwytliwość utworów została zachowana na identycznym poziomie, choć osiągnięto ją w inny sposób. W odróżnieniu od poprzednika, na którym dużą rolę odgrywały sprytnie skonstruowane refreny, teraz Mercyless mocniej zaakcentowali same melodie. Tak przygotowanej płyty słucha się z dużą przyjemnością, zwłaszcza że 35 minut to optimum, choć mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby wywalić nic niewnoszące interludium, a całość miała w sobie więcej brudu. To jednak tylko szczegóły, na które można z łatwością przymknąć oko. Ja przymykam i dlatego mogę wystawić The Mother Of All Plagues solidne 8.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/mercylesscult/
inne płyty tego wykonawcy:
0 comments:
Prześlij komentarz