The Insolent zaczyna się tam, gdzie kończy się… chociaż nie – tam, gdzie zaczyna się „Meteor”. No, prawie. W każdym razie pierwsze sekundy obu płyt są bardzo podobne i mogą nieźle zmylić, ale już po chwili staje się oczywiste, że — przepraszam za wyrażenie — ekipa z Warszawy nie poszła na łatwiznę i nie nagrała kalki poprzedniego, jakże udanego, albumu. Owszem, oba krążki charakteryzuje porządna dawka zawodowego (i zdrowego) napierdalania — nikt się nie oszczędza, zabójcze tempa, nakurw, grindowe szaleństwo i tak dalej — ale na The Insolent, tak ogólnie, dostajemy Antigamę w wersji mniej bezpośredniej, za to pojebanej co najmniej jak za czasów „Zeroland”, no i już standardowo doprawioną paroma luźniejszymi eksperymentami. A że dla wielu, tak się jakoś składa, krążek numer trzy jest tym najlepszym w dorobku zespołu, to i najnowszy pewnikiem zdobędzie masę zwolenników. I, kurwa, bardzo słusznie! Tak posrane riffy jak w „Foul Play”, „Randomize The Algorithm” czy „Eraser” w połączeniu z jazdą na pełnych obrotach (fanów Pavulona ucieszy fakt, że na The Insolent popierdala gęściej niż w Hate) to miód na uszy każdego ekstremisty. Żeby jednak nie było za nudno i zbyt jednowymiarowo, po siedmiu numerach (albo sześciu i pół, jak kto woli) kapitalnej grindowej jazdy do głosu częściej dochodzą dźwięki niekoniecznie brutalne, choć wciąż intrygujące. Takie kontrasty nie są może niczym nowym w twórczości Antigamy, ale najważniejsze, że w różnych konfiguracjach wciąż się sprawdzają i czynią muzykę zespołu mniej przewidywalną. Szczególnie dobrze w zawartość The Insolent wpisały się wszelkie transowe i spowolnione riffy gęsto występujące w „Out Beyond” (jeden z najlepszych na krążku) oraz „The Land Of Monotony”, który wbrew tytułowi wcale taki monotonny nie jest. Takie urozmaicenia sprawiają, że 31 minut z albumem szybko mija, a ochota na kolejne odpalenie pojawia się automatycznie. Na koniec mam tylko takie małe ale – co to za pomysł, żeby tak dobry materiał ubierać w pieprzony ekopak?
ocena: 8,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/Antigama
inne płyty tego wykonawcy:
Mi się to bardzo podoba ;D
OdpowiedzUsuńMonsieur demo to dla mnie autorytet, "tak więc, z punktu, mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było, tylko aplauz", ale jednak z tym porównaniem do "Zeroland" to lekkie przegięcie. Co nie zmienia faktu, że wszystko idzie w dobrym, jedynie słusznym, kierunku.
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym /de facto wczorajszym/ koncercie w klubie Ucho w Gdyni niniejszym stwierdzam, że takiego rozpierdolu moje uszy dawno już nie miały okazji przyjąć, a piszę to kilka dni po niekiepskim wymiocie legend w gdańskim B90 - Voivod/NapalmDeath/Obituary/Carcass. Antigama rozjebała system. Bez dwóch zdań!!!
OdpowiedzUsuńAntigamowcy mogą być dumni z takich zapaleńców :]
Usuń