Trochę to trwało, ale wreszcie Arsis poszli po rozum do głowy. Rozumiem przez to porzucenie strasznie mdłej stylistyki „Starve For The Devil” i powrót do brutalniejszego, męskiego grania. Życzyłbym sobie, żeby nie był to tylko jednorazowy wybryk tłumaczony epkowością i żeby Amerykanie utrzymali ten kierunek, bo to dla nich jedyny właściwy. Opisywana Lepers Caress przywróciła mi resztki wiary w ten zespół, bo tak grający Arsis lubię, a jak panowie jeszcze dokręcą śrubę, to naprawdę będzie cacy. Na razie cieszy mnie, że ich muzyka znowu posiada ostre krawędzie i nie skłania żołądka do wywrócenia się na drugą stronę, choć melodii jest w niej standardowo od groma. Technicznie w zasadzie niewiele się u nich zmieniło, ale powiedzmy to sobie jasno – przy takim zaawansowaniu warsztatowym dużo poprawić się już nie da. Enyłej, mamy tu prawie 20 minut czadowego, skrzącego się technicznymi ozdobnikami i bardzo przebojowego death metalu z gatunku tych łatwych do przyswojenia. Pięć fajnych, żwawych utworów i takie sobie intro – w sam raz, żeby się nie zanudzić i niekiedy do płytki powracać. Lepers Caress to udany, rozbudzający apetyt na więcej materiał. Polecam słuchać wyłącznie na sprzęcie głośno grającym, bo już na słuchawkach krążek brzmi nieco zbyt syntetycznie – to wrażenie się rozmywa, gdy jebie z całą mocą po głośnikach.
ocena: -
demo
oficjalny profil Facebook: http://www.facebook.com/arsis
inne płyty tego wykonawcy:
0 comments:
Prześlij komentarz