8 lipca 2011

Hour Of Penance – Paradogma [2010]

Hour Of Penance - Paradogma recenzja reviewKompletnie się nie orientuję, jakie Hour Of Penance ma branie w Polsce – może i są tutaj bogami (czego reakcja publiki podczas koncertów raczej nie potwierdziła), ale na wszelki wypadek skrobnę o nich dobre słowo, bo szkoda by było, żeby taaaka płyta przeszła u nas bez echa. Włosi wycinają podparty bardzo solidną techniką przykładnie antychrześcijański bardzo brutalny death metal w typie i z wpływami Nile i Hate Eternal oraz — w mniejszym stopniu — Morbid Angel i Cannibal Corpse. Muzyka tych czterech panów od początku robi cholernie dobre wrażenie, bo korzystają z co lepszych patentów wymienionych zespołów i miksują je w ciekawy, niepozostawiający wątpliwości, że przy tym myślą, sposób – daje to morderczą jazdę z dominującym tempem klechy uciekającego przed urzędem skarbowym, prokuraturą i policją, ale także ze szczyptą klimatu i paroma chwytliwymi patentami. "Paradogma" może się okazać smakowitym kąskiem szczególnie dla tych, których — tak jak mnie — ekipa Sandersa od trzech płyt niespecjalnie rusza (tudzież nudzi), bo Hour Of Penance napierają z taką werwą i zaangażowaniem, o jakim Amerykanie (i Grek) mogą obecnie jedynie pomarzyć. Swoją drogą także entuzjaści ostatnich wylewów Nilu powinni się z tym krążkiem zapoznać, żeby uzmysłowić sobie, jak bardzo mydli im się oczy i uszy. Dobrze widzicie, Hour Of Penance od obecnej czołówki gatunku odróżnia tylko zaplecze promocyjne, bo Uniqe Leader zdecydowanie nie stać na to, żeby każdego mieszkańca tej shithole planety uświadamiać o wręcz namacalnej zajebistości tego zespołu. Jako się rzekło, bluźnierczy (słitaśna okładka plus fajne teksty) kwartet napiera naprawdę okrutnie, ale jest w tej muzyce dość przestrzeni, melodii i feelingu, żeby do płytki chciało się często wracać, choćby 'play' trzeba było już wciskać dymiącym kikutem. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Włosi wiedzą, jaka jest różnica pomiędzy zamęczeniem a zanudzeniem słuchacza, więc ograniczyli czas trwania krążka do niecałych 40 minut, co jest miłą odmianą po godzinnych torturach w wykonaniu Nile. Z powyższego tekstu jasno wynika, że oryginalności w muzyce Hour Of Penance nie ma za grosz, ale przynajmniej jej poziom jest tak wysoki, jak mniemanie menedżmentu Vadera o swoich pupilach. Czyżby uczeń przerósł mistrza? Czemu nie, mnie to nawet pasuje.


ocena: 9/10
demo
oficjalna strona: www.hourofpenance.net

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Jest to na pewno jedna z ciekawszych pozycji minionego roku 2010, w pamięci zostało jeszcze Polskie Deivos(miazga), God Dethroned całkiem udany materiał, szwedzkie Nominon i parę innych projektów.. Ciekaw jestem czy będzie mi dane ujrzeć recenzje szwedzkiego Tribulation i ich The Horror albo Funebrarum - The Sleep Of Morbid Dreams, wiem że wszystkiego nie da się ogarnąć, puki co czekam na reckę nowego Azarath, świetny blog tak trzymać, pozdrawiam! 666

    OdpowiedzUsuń