Cudze chwalicie, swego, kurwa!, nie znacie… Drugi, a zarazem najlepszy album zajebiście niedocenionego, a niestety już nieistniejącego Demise masakruje odważnym technicznym death metalem z charakterystycznymi naleciałościami melodyjnego — acz nie sofciarskiego — odłamu szwedzkiej sceny. Muza to zaprawdę konkretna: wymagająca pod względem technicznym, jednak świetnie zaaranżowana, a przez to łatwa w odbiorze, emanująca wprost niezwykłą energią i po prostu porywająca do szaleńczego młyna. Naprawdę, trudno spokojnie usiedzieć na dupie, słuchając tych chwytliwych dźwięków – bywalcy koncertów Demise mi świadkami. Już po krótkiej chwili obcowania z God Insect można dojść do wniosku, że upychając w jeden numer tyle riffów i zmian tempa, ci kolesie momentalnie się wypalą. Ale nic z tych rzeczy! Każdy następny wałek zaskakuje jakimś nowym patentem: pokręconymi gitarami, niecodziennymi solówkami, elektronicznymi przeszkadzajkami… Do tego stałe elementy takie jak bardzo dobre wokale i gęsto pracująca perkusja (te wspaniałe dłuugie przejścia). Smyczkowe intro do „Live Forever” (mój ulubiony) jest naprawdę udane, zaś przywodzący na myśl rój rozszalałych owadów podkład pod solówkę w numerze tytułowym to już pomysł genialny! Nie dość, że genialny, to na długo pozostawiający słuchacza z nienaturalnie rozwartym pyskiem. To właśnie pomysłowość i brak sztampowych rozwiązań odróżniają Demise od masy grających melodyjnie zespołów death’owych. To i fakt, że jednak serwują tu dość agresywny (sami wiecie – blasty) death metal, a nie wesołe popłuczyny po jakimś In Flames. Nadal całkiem nieźle prezentuje się brzmienie God Insect (to jedna z pierwszych metalowych produkcji Hertz’a) – szczególnie dobrze podkreślono gitarowe cięcia, przez co żadna zagrywka nie umyka uwadze nawet przy większym natłoku dźwięków. Polecam zapolować na ten album zwłaszcza tym, którym nieobce są późne dokonania At The Gates i Carcass, i którzy zarazem chcieliby posłuchać czegoś ambitnego i wychodzącego poza schematy. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że z materiałem na takim poziomie Demise mogliby spokojnie zawojować pół świata, gdyby tylko trafili na sensową wytwórnię, tymczasem górę wzięły dupne polskie realia.
ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/DemisePoland
inne płyty tego wykonawcy:
kawal solidnej muzy
OdpowiedzUsuńTej płyty mi brakuje żeby skompletować całą dyskografię Demise. Jeśli ktoś ma i chce odsprzedać, niech da mi znać na e-mail: m.karecki@gmail.com
OdpowiedzUsuńWłaśnie odsłuchuję po raz enty... I wciąż to samo - ciary na plecach, włosy stają dęba i szurają o sufit. Dla mnie miazga!
OdpowiedzUsuńA666
Demise od zawsze wyłamywał się z ram - to słychać nie tylko w God Insect ale i Torture Graden.
OdpowiedzUsuńPomysłowymi riffami mogli by zasilać rzesze innych polskich kapel. A muzyka aż kipi od emocji.
nie tylko ja bym wiele dał, aby jeszcze raz ICH usłyszeć na scenie. To ikona polskiego metalu!
Zero promocji, zbyt mała determinacja muzyków, ostatecznie ważniejsze sprawy prywatne - rodzinne członków kapeli niż muza i zdobywanie popularności --- o to główne powody że demise szybko zniknęło - na marginesie, mam wszystkie albumy plus Outcome of...osobno na kasecie, fajnie grali, z klimatem i było czuć pasję na kilometr. Jednak w/w punkty równa się koniec kapeli. Były jakieś plany powrotu, ale chyba tylko plany. Chyba sobie dzis zapuszczę całą dyskografię, dawno nie było grane. Pozdro
OdpowiedzUsuń