Never w drodze do trzeciej płyty zaliczył przejścia jak z wenezuelskiej telenoweli: były kilkukrotne zmiany składu (w tym epizod z wokalistką), studia, tytułu, no i w końcu wieeelkie opóźnienia, bo pierwotnie „Morbid Danger” powinien wyjść na przełomie 2006 i 2007 roku. W końcu dorwałem krążek w swe łapy i jestem, kurna, rozczarowany! Niestety nie jest to materiał, który kogokolwiek zaskoczy, olśni i sponiewiera – chyba że Japończyków. To dobra płyta w swoim gatunku i może się podobać, ale raczej niewiele ponadto. Przyczyny tak chłodnego odbioru mogą być różne. Raz, że osobiste oczekiwania miałem znacznie większe i mimo wszystko trochę inne. Dwa — już bardziej obiektywnie — że zespół stał się bardziej typowy, poukładany – stracił na wcześniejszej wyjątkowości i złagodniał. Już w zapowiedziach muzyka miała być inna niż na poprzednich płytach – i jest inna, choć gdzieniegdzie pobrzmiewają patenty bliskie „Mind Regress”. Mój problem polega na tym, że niespecjalnie jestem przekonany o słuszności wyboru takiego właśnie kierunku. Never na Back To The Front to dobrze wyprodukowany (ale bez szału), bardzo profesjonalnie zagrany i solidnie oprawiony (grubaśna książeczka!) techniczny i melodyjny death-thrash w typie zdecydowanie szwedzkim – ładny, przyjemny, niebyt zadziorny… I dość powszechny, zwłaszcza za morzem. Na pewno trudno stworzyć porywającą płytę w tym stylu, na pewno też Never na to stać — wszak dysponują jednym z lepszych duetów gitarowych w polskim metalu i bardzo pomysłowym basmanem (perkman trochę odstaje) — ale tym razem się nie udało. Niczego nie poprawia długość płyty – około 60 minut! Mówcie co chcecie, ale godzinna dawka bardzo melodyjnego i średnio porywającego metalu to stanowczo za wiele, nawet dla mojego tasiemca Armando. Nic więc dziwnego, że w połowie wszystko zaczyna się ze sobą zlewać i trudno wyodrębnić jakieś „hajlajty”. Mnie najbardziej brakuje na tym albumie technicznego szaleństwa, nieliczenia się z możliwościami percepcyjnymi słuchacza, nieprzewidywalności i prawdziwego pazura. Po prostu – panowie nie wykorzystują w pełni swojego zajebistego potencjału, a o tym, że jest zajebisty świadczy choćby mnogość — a w niektórych kawałkach nawet zatrzęsienie — solówek. Również basowych ozdobników jest sporo, ale ich akurat nie udało się odpowiednio wyeksponować przy takim brzmieniu. Mimo mojego zrzędzenia, Back To The Front wypada naprawdę nieźle i w odpowiednich dawkach potrafi fajnie rozbujać, ot choćby takimi „Questions Within”, „And I” czy „Fatherland”. Na przyszłość jednak polecałbym się solidnie wkurwić (po tylu problemach to nawet medycznie wskazane!), artystycznie wypiąć na wszystkich dupy i pozamiatać bez żadnych kompromisów.
ocena: 7/10
demo
oficjalna strona: www.never.pl
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- FORMIS – Perfect Excuse
0 comments:
Prześlij komentarz