Czekając na najnowsze wydawnictwo spod znaku Never, warto przyjrzeć się ich ostatniemu albumowi. Wydaje się bowiem, że tak Mind Regress, jak i sam Never, nie są w naszym kraju powszechniej znane. Trochę szkoda, bowiem muzyka z Mind Regress daje radę i potrafi dostarczyć sporo pozytywnych wrażeń. Zwłaszcza, że to, co mają chłopaki do zaoferowania, nie jest w polszczy szczególnie często grane, a jest tym — oczywiście — techniczny wygrzew w defowych klimatach. Tym bardziej cieszy, kiedy istnieje możliwość posłuchania krajowego wydawnictwa, któremu naprawdę niewiele brakuje do czołówki. Jeśli nie wierzycie mi na słowo, to zapraszam do degustacji, a jestem pewien, że nikomu posiadającemu łeb na karku muzyka nie pozostanie obojętną. Co cieszy szczególnie, to fakt, iż chłopaki poza niemałymi umiejętnościami mają sporo fajnych pomysłów na granie. Nie jest to wprawdzie żaden muzyczny Nowy Świat, ale nie każdemu dane było być Ateistami, Pestiluchami czy Cynikami. Z drugiej jednak strony, istnieją rzesze kapel, w których bądź forma przerosła treść, bądź — co chyba częstsze — zbrakło i jednego i drugiego. Never prezentuje się na tym polu bardzo porządnie i udowadnia, że można grać solidnie i konkretnie bez żadnych cudzysłowów. To, co serwują koledzy, to sprawnie grany death, w raczej szybkich tempach, chociaż zdarzają się także eleganckie zwolnienia, czy marszowe fragmenciki. Nie brakuje również różniastych udziwnień, pokręconych wstaweczek ani niespotykanych przesterów (mi się kojarzą z tymi, z japońskiego Vortex). Jak już wspomniałem, chłopaki mają niemało ciekawych pomysłów, kawałki się nie powtarzają, a w każdym można posłuchać jakieś ciekawe patenciki – czy będą to zakręcone solóweczki, schizolskie interludia, czy popisy basmana, za każdym razem będzie to miało ręce i nogi. Muzyka, pomimo dość sprinterskiego tempa jest bardzo melodyjna i momentalnie wpada w ucho. Nieraz też się można przyłapać na kręceniu łepetyną w rytm muzyki. Strona techniczna prezentuje się lepiej niż okazale i daje powody do olbrzymiej radości. Choć mnie najbardziej urzekła praca Jarexa, który śmiga na basie (także na bezprogowym) tak fantastyczne melodie, że majtki same się moczą. Jest w stanie zagrać na basie wszystko – szybkie tempa w ramach sekcji, wysmakowane pasaże, jazzowe niuanse i kapitalne solówki (kurcze, ależ mi się Quo Vadis z DiGiorgio kojarzy). Olbrzymi plus z mojej strony. O pozostałych muzykach też złego słowa nie można, bo niczego im nie brakuje. Generalnie jest więc zajebiście. A skoro tak jest, to polecam, z czystym sumieniem.
ocena: 8/10
deaf
oficjalna strona: www.never.pl
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- ATHESIT – Piece Of Time
0 comments:
Prześlij komentarz