Czołem bracia masturbanci, miłośnicy wszelkiej maści maltretowana sprzętu! Dzisiaj, specjalnie dla was, kapela, która zaspokoi wasze niezgłębione pokłady chorej radości wynikającej z katowania instrumentów. Kapela należy bowiem do obficie ostatnio reprezentowanego w metalowym półświatku nurtu brutal technical DM – napierdalania, które na słabszym sprzęcie pewnikiem musi brzmieć jak podkurwiony mikser. Dzieje się tak dlatego, że intensywność muzykowania robi z zapisu nutowego sieczkę, dźwięki poupychane są tak gęsto, że producenci sardynek mogą się poczuć zawstydzeni, a tempo poniżej 300 bpm jest na wymarciu. Apocalyptic Feasting to przeszło 30 minut tortury dla mniej wytrawnych i wyrobionych uszu, krótko mówiąc – dla ludzi bez jaj (jakkolwiek całość tego sądu brzmi zabawnie). Tak, tak – Brain Drill nie bez przyczyny nazywa się, jak nazywa. Każdy z dziesięciu kawałków świdruje bębenki i rozpierdala w drobny mak części mózgu odpowiedzialne za słuch. Jeśli więc z jakichś bliżej nieznanych przyczyn lubisz swój mózg albo jesteś tępakiem śliniącym się przy Lady Gaga – odpuść sobie. Jeśli jednak nie straszna ci utrata zdrowego rozsądku, a uszy masz do tortur przywykłe, to Brain Drill może się okazać kapelą dla ciebie. Ale i tak przygotuj się na niezłą dawkę nakurwu. Album rozpoczyna się sympatycznym stomatologicznym akcentem, który sam już może, co mniej wytrwałych, przyprawić o pawia. Późniejsze, pewne incydenty żołądkowe spowodowane będą tylko muzyką – ucieleśnieniem bezkompromisowego napierdalania. Żadnych przerywników, zwolnień – czysta brutalność i akceleracja. I kiedy wydaje się, że szybciej już się nie da, wchodzi kolejny kawałek, który momentalnie uświadamia błędny osąd. Jest szybko, bardzo szybko – szybciej niż 95% kapel, które kiedykolwiek słyszeliście. Do tego jest wręcz nieprzyzwoicie technicznie. Rozszalała niczym huragan Katrina gitara mieli takie riffy, że się włosy na jajcach prostują; sweepy, tapingi, tremolo i co tylko wymyślono, a wszystko po to, by słuchaczowi jeszcze dojebać. Na podobnym poziomie szaleje bas, choć słowo „szaleje” wydaje się bardzo delikatne. Bas po prostu anihiluje, po chamsku dorzuca kolejnych decybeli do kotła. Szkoda tylko, że tak naprawdę budzi się do życia w drugiej połowie albumu i dopiero podczas „Bury the Living” czy „Sadistic Abductive” ukazuje całą moc. Niemniej jednak słychać go dobrze na całym krążku, jest czytelny i skutecznie walczy o prym z gitarą. Ogarniane przez Marco Pitruzella’ę gary to jeden nieprzerwany potok… a tam potok – Amazonka uderzeń. Szybkością nie ustępują one nawet muzułmanom podczas kamienowania innowiercy. Podwójne stopy, blasty i permanentne naparzanie, bez chwili wytchnienia. Miodzio. Wokale raczej klasyczne – growle na zmianę z krzykiem/skrzekiem. Wiecie już wszystko, co powinniście wiedzieć – pytanie tylko, jak się tego słucha. Otóż słucha się tego szybko, ale niestety dość monotonnie. Nawet dość mocno. Większość gitar powiela ten sam schemat – morderczy, ale schemat. Podobnie gary i wokale – nic nowego w trakcie trwania albumu się nie dzieje. Już po pierwszym kawałku łapie się ideę muzyki, bo kolejne kawałki podążają utartym szlakiem, co znaczy, że może ciut nudzić. Troszkę lepiej prezentuje się bas, choć to może moja słabość do jego dźwięku. Generalnie jednak album nie powala – jest ultra techniczny, niesamowicie szybki i brutalny, ale muzycznie oraz koncepcyjnie leży i kwiczy. Sama technika i ściana dźwięku, ale zero muzyki. Może dwa, trzy kawałki: „The Parasites”, „Revelation” i wspomniany „Sadistic Abductive” wymykają się ze schematu i dają prawdziwego kopa, zarówno pod względem technicznym (co oczywiste), jak i kompozycyjnym. Choć tylko o „The Parasites” można spokojnie powiedzieć, że jest przebojowy – ma wszystko wspomniane plus melodię i ogólną chwytliwość. Także kończący „Sadistic Abductive” cieszy kilkoma smaczkami. Poza tym – monotonnie i nudnawo. Szkoda, bo kapela ma niemal nieskończony potencjał.
ocena: 6,5/10
deaf
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/braindrill666
podobne płyty:
- BENEATH THE MASSACRE – Mechanics Of Dysfunction
- ORIGIN – Antithesis
- ORIGIN – Entity
0 comments:
Prześlij komentarz