Ta brazylijska formacja już na wstępie nam przypomina kilkukrotnie w książeczce, że to co usłyszymy na tej płycie, to będzie „Death Metal to Mangle your mind!!!” – nawet też dorzucili wlepkę z tymże hasłem przewodnim, na wypadek, gdybym miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości. I choć jest to ich dopiero drugi album w dorobku, to pierwsze wyziewy zaprezentowali światu już w 1999 r. Aczkolwiek z tamtego składu to pozostał tylko wokalista, Giovanni Venttura (żadnego pokrewieństwa z Ace Venturą). Cała reszta składu to młode byczki przed 30-tką.
Jak na zespół z Brazylii przystało, słychać niekłamany entuzjazm, energię i radość czerpaną z grania. Stylistycznie mamy nowoczesny, profesjonalny Death Metal (tak, mnie też to zaskoczyło), ale kłaniający się nisko rocznikom ’90-93 i śmiało korzystający z patentów zarówno melodyjnych, jak i tych brutalno-podobnych. Oryginalności nie usłyszycie tutaj za wiele, będziecie mieli uczucie typu „o, tutaj zagrali jak Morbid Angel, tu jak Suffocation, a teraz podchodzi to pod stary In Flames”. Bardzo mi się podobały też solówki-slajerówki (np. w „Descending into Madness”), czyli szalejąca wajcha, z wpadająca w ucho progresją melodyjną. Riffy potrafią nawet zachwycić i oczarować.
Utworów niemało, bo 11 + intro. Wszystkie utrzymane w podobnym tonie, bez odstępstw. Mi standardowo podoba się melancholijny „Mandatory Coexistence” (w sam raz, jakbym chciał trochę powyć do księżyca), potem równie emocjonalny, choć ostry „Into the Realm of Abhorrence” i całkiem konkretny „Delight in Pain”. Są to oczywiście tylko moje typy, niekoniecznie się ze mną zgodzicie. Płyta jest zresztą intensywna i moje ulubieńce bynajmniej nie są balladami do przytulania niewiast. Duża zasługa w tym perkusji, która blastuje technicznie, szybko i bez litości (to już zresztą chyba obecnie standard) – nie występują tutaj wolniejsze partie rytmiczne, bo nawet jak tempo zwalnia, to wciąż mamy gęstą kopaninę werbla / basowych bębnów.
Cóż więcej dodać? Muzyka ma w sobie więcej życia niż u niejednej pierwszoligowej kapeli, która smęci płytę za płytą od niechcenia, co jest też największym atutem tego albumu. Materiał po prostu nie męczy i wchodzi od razu. Nie jest to co prawda super hit, ale nie jest to też średni shit. Warto więc sobie zapisać w notesie do obczajenia przy okazji. W końcu, jakby nie było, „This is Death Metal to MANGLE your fucking MIND!!”.
ocena: 7,5/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/depressedbandpage