Jak dotąd nie dałem się poznać jako wielki fan Phobia, choć nim jestem. Nie fanatycznym i bezkrytycznym, jak niektórzy, ale jednak. Punktem zwrotnym w postrzeganiu przeze mnie tego zespołu była opisywana właśnie płyta, która dość niespodziewanie zdmuchnęła mi łeb zajebistą nawałnicą w klasycznym stylu. Na poprzednich dwóch longplejach Amerykanie trzymali się w okolicach średniej gatunkowej, zbytnio przy tym nie porywając; Cruel to już poziom ekstraklasy. Album w udany sposób łączy w sobie wszystko co najlepsze w tradycyjnym grind core’owym napierdalaniu z totalnie lajtowym punkowym feelingiem (który, tak na marginesie, zaakcentowano mocniej niż w przeszłości), co w rezultacie dało materiał szaleńczo szybki, wybuchowy, pełen naturalnej furii i precyzyjnie zagrany, a przy okazji bardzo chwytliwy, przyjemny w odbiorze i zagrzewający do nieskoordynowanego szaleństwa. Muzyce na Cruel, wbrew pozorom, daleko do jednostajnej nawalanki, ciągle coś się w niej dzieje i nie ma miejsca (ani tym bardziej czasu) na nudę – a wcześniej różnie z tym u nich bywało. Trzeba przy tym zaznaczyć, że wszelkie urozmaicenia w wykonaniu rzeźników z Phobia nie polegają na komplikowaniu aranżacji technicznymi sztuczkami, a raczej na dobrze przemyślanych zmianach tempa i okazjonalnym wtrącaniu mniej oczywistych riffów. Dzięki zachowaniu tej archetypicznej prostoty Cruel ani na chwilę nie traci impetu i bardzo sprawnie przechodzi od jednego jebnięcia do następnego. A jako że Scott Hull (gitarniak Pig Destroyer) zadbał, żeby to wszystko brzmiało idealnie (niektórzy mogą kręcić nosem, że nawet zbyt idealnie), to siła takiego pojedynczego jebnięcia może spowodować nieodwracalne uszkodzenia w mózgu. Minister zdrowia ostrzega: na płycie jest 21 kawałków… Nie bez znaczenia dla imponującego efektu końcowego jest długość płyty – tyle skumulowanej energii Amerykanie upchnęli w niecałe 27 minut. Dla mnie bomba! Dla okolicy chcąc nie chcąc też…
ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/phobiagrindcore
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- ANTIGAMA – Meteor