Jeśli chodzi o Entombed, opinie co do ich najlepszej płyty są dość zgodne — choć akurat ich nie podzielam — i sprowadzają się do prostego hasła: „Left Hand Path” rządzi po wsze czasy. W przypadku Dismember takiej jednomyślności już nie ma – wiadomo, „Like An Everflowing Stream” jest wspaniały, jednak to samo można powiedzieć o Indecent And Obscene, a i nieco kontrowersyjny „Massive Killing Capacity” także ma wielu zwolenników. Ja od zawsze miotam się między debiutem a „dwójką”, zwykle stawiając je na równi, a jako ulubioną wskazuję tą, której aktualnie słucham.
W moim odczuciu Indecent And Obscene w niczym nie ustępuje „Like An Everflowing Stream”, ale też niczym wyraźnie go nie przerasta. Choć podobne i utrzymane na wyjątkowo równym poziomie, te płyty w żadnym wypadku nie są identyczne i nie ma możliwości, żeby je ze sobą pomylić. Dismember przystąpił do nagrań jako zespół już stosunkowo doświadczony, po przejściach (głównie z angielskim wymiarem sprawiedliwości i rodzimą prasą kobiecą) i pewny obranego kierunku, więc nie kombinował na siłę, tylko skupił się na dopracowaniu detali i uwypukleniu tego, co im wcześniej tak dobrze wyszło. Stąd też materiał wydaje się lepiej przemyślany i bardziej spójny wewnętrznie (mimo większej różnorodności), a odrobinę mniej agresywny (żadnych blastów) i pozbawiony pierwotnej dzikości – po postu dojrzalszy.
To, co chyba najbardziej przemawia za Indecent And Obscene to zgrabne aranżacje ze świetnie obliczonymi zmianami tempa i całym mnóstwem chwytliwych melodii, które są jeszcze bardziej wyraziste, niż te na debiucie, a które nie naruszają deathmetalowego rdzenia muzyki, nie zmiękczają go. Szwedzi stworzyli porządnie kopiący po dupie album, który jebnięciem nie odbiega od średniej (szwedzkiej, of korz) gatunkowej, a mimo to w zasadzie każdy numer to zapadający w pamięć hit. Utwory takie jak „Skinfather”, „Fleshless”, „Reborn In Blasphemy”, „Eviscerated (Bitch)” to punkty obowiązkowe każdego koncertu Dismember, natomiast genialny „Dreaming In Red” to zarówno jego punkt kulminacyjny, jak i — za sprawą basowego intra i solówek — moment do wzruszeń.
Pod względem brzmienia między Indecent And Obscene a debiutem nie ma przepaści, słychać jedynie naturalny postęp oraz lepsze umiejętności poszczególnych muzyków (zwłaszcza Freda Estby, który podjął się również zmiksowania materiału). Całość została odpowiednio oszlifowana, dzięki czemu Dismember udało się wypracować charakterystyczny — bo przecież nie oryginalny — i lepiej do nich dopasowany sound. W ten sposób zespół uciął wszelkie skojarzenia z Entombed.
Podsumowanie może być tylko jedno. Indecent And Obscene to ponadczasowy klasyk, bez którego nie wyobrażam sobie kolekcji prawdziwego fana death metalu, nawet jeśli nie lubi szwedzizny.
ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/dismemberswedenofficial/
inne płyty tego wykonawcy:
Dismember to taki Entombed, który się nigdy nie spieprzył. Ale Dismembera (jak i Grave, oraz Unleashed) docenia się po latach. Więcej Dismembera powiadam ale bez pośpiechu. Najważniejsze, to żeby mieć coś do powiedzenia o każdej z ich płyt, nawet jeśli pozornie wydają się być do siebie podobne
OdpowiedzUsuń