16 lipca 2023

Killing Addiction – Mind Of A New God [2021]

Killing Addiction - Mind Of A New God recenzja reviewZespół, którego chciałoby się nazwać wielkim wygranym, bo nie tylko udało im się wrócić po dekadach przerw i trudności, ale również zaliczyli na przestrzeni owych lat progres, gdyby nie jeden mały szkopuł. Ale zacznijmy od początku.

Killing Addiction to stosunkowo stara grupa, mająca na koncie znany co poniektórym z lat ‘90 „Omega Factor” – album, który można by podsumować jako „w porządku, ale jednowymiarowy”. Mimo bycia z Florydy, prezentowali brutalną szkołę typową dla Nowego Jorku – gęste, siarczane brzmienie. Co było jednak charakterystyczne typowo dla nich, to minimum wokali i maksimum pogmatwanej jazdy rytmicznej. Taki amatorsko-jaskiniowy Death Metal, który zyskiwał przy dłuższym obcowaniu.

Ich pierwszy powrót „Fall of the Archetypes” (parę nowości, plus archiwalny mini-album „Dark Tomorrow”) był o tyle obiecujący, że zaczęli bardziej kombinować i starać się przemycić więcej treści do mięcha. Było i ostro i szybko, ale również nietuzinkowo, sprytnie, wręcz z głową. Grupa jednak potrzebowała kolejnych 10 lat, aby wydać drugi, prawdziwie pełnoprawny followup.

Mind of a New God będzie budzić kontrowersje, bo niestety zrezygnowano z bestialskiej szybkości i natężenia decybeli, która tak sprawnie wychodziła formacji. Dostajemy zaś w zamian więcej różnorodności i palet rozwiązań. Ciągle jest klinicznie chłodno, siarczyście, oraz technicznie, ale tym razem starano się uniknąć monotonii, poprzez odejście od gęstości znanej z Suffocation na rzecz grania pod Cannibal Corpse wzbogaconego (niemalże standardowo) o Morbid Angel, z dużo piekielniejszymi wokalami podchodzącymi pod Incantation. Powodem, dla którego styl zdaje się być nieco łagodniejszy doszukiwałbym się w śmierci jednego z gitarzystów, Chada Bailey’a, który nie został też zastąpiony przez nikogo, a co za tym idzie, całość spoczywała na barkach jednego wioślarza.

Po raz kolejny zespół unika długich, epickich męczydup (za wyjątkiem jednego, ale za to udanego „The Chaos Older than Time”), a zamiast tego utwory mieszczą się między trzema a czterema minutami. W ostatecznym rozrachunku ocena jest niejednoznaczna – Panowie zdecydowanie mogli bardziej dowalić do pieca pod kątem fanatyków grania typowo brutalnego, ale z drugiej strony materiał jest na tyle solidny, aby móc potraktować zespół na poważnie. Dlatego też odbiór będzie uzależniony od preferencji i oczekiwań – ci co spodziewają się skondensowanej ekstremy, zawiodą się, reszta zaś dostanie przemyślany i ciekawy materiał.


ocena: 8/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/killingaddiction
Udostępnij:

9 komentarzy:

  1. Ich debiut był tak nudny i toporny, że aż byli z tego powodu sławni. Dwójka jest lepsza i ciekawsza praktycznie pod każdym względem, ale toporności się nie wyzbyli. Brzmi to co najwyżej przeciętnie, wokal jest irytująco fatalny, a najlepsza ze wszystkiego jest okładka. Mocne 6, miejscami nawet 6,5. Za darmo można wziąć. Ja wziąłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Były może recenzje BOLT THROWER? Bo nie mogę znaleźć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było, ale będą. Muszą być.

      Usuń
    2. chciałbym sobie zaklepać zrecenzowanie pierwszej "In Battle There Is No Law". resztę można rozdzielić wedle uznania, nie jestem na nie.

      mutant

      Usuń
  3. BOLT THROWER to mój ulubiony zespół metalowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię czytać o płytach, które dobrze znam i chętnie poznam zdanie innych

      Usuń
    2. Mam tak samo :)

      Lukas

      Usuń