Kolejny, wydawać by się mogło, odgrzewany kotlet, bo znów mamy do czynienia z weteranami, co to w latach ’90 coś stworzyli, po czym zniknęli, aby spróbować drugiej szansy w zrobieniu wielkiej kariery na graniu Death Metalu, a w przypadku Catharsis, przyprawionego graniem technicznym typu Atheist, Sceptic czy też późny Death.
Wydany przez wyjątkowo zacną wytwórnię (Mad Lion Records), album o jakże poetyckim tytule Rhyming Life and Death prezentuje sobą skromnie 6 utworów + intro, o łącznym czasie trwania 33 minut i prawie 33 sekund. Podchodzę z natury sceptycznie do tego typu produkcji, bo zazwyczaj zdarza mi się nudzić mnie przy tym niemiłosiernie (patrz wymieniony wcześniej Sceptic).
Na szczęście dla Catharsis, ujęli mnie bardzo rozmarzonym i delikatnym, aczkolwiek typowo Atheistowym „The Art of Life”, a zgoła odmienny, bo oldskulowy „Those Who Have Never Risen” (mający coś z „Immortal Rites” Morbid Angel), kupił mnie do końca. Z pozostałych atrakcji nadmienię z dziennikarskiego obowiązku, że mamy 4-minutowy chopinowski instrumental „Norwegian Impressions – Burning Churches” (tu akurat byłbym ciekaw, co zespół miałby do powiedzenia na ten temat, toteż mogli skrobnąć parę słów). A i w wysmakowanym „Breath of Death” pojawiają się znienacka damskie wokale pod koniec.
I choć to trochę mało, to z drugiej strony bardzo treściwie i na temat, zwłaszcza że to co dostajemy naprawdę potrafi wciągnąć. Ekipa stara się kombinować, ale nie robi nic na siłę i nie poświęca klarowności utworów na rzecz popisów umiejętności. Jest to wręcz podejrzanie dobrze ułożona muzyka jak na taki gatunek i choć czuję, że fani Prog-Tech będą nieco zawiedzeni, reszta normalnych słuchaczy muzyki śmierci będzie się czuła komfortowo.
Z tego też względu, gdzie normalnie bym może i odjął punkty za niektóre pomysły, czy też krótką długość trwania, tak tutaj zdecydowanie doceniam i uważam Rhyming Life and Death za jeden z piękniejszych albumów, jakie zdarzyło mi się słyszeć w życiu. Duża zasługa w tym, że całościowo ma to posmak lat ’90, jeśli chodzi o styl, niżli typowo nowoczesny. Jest to muzyka w sam raz, aby się nieco „odchamić”. Grupa natomiast poszła krok dalej i na następnym albumie dowaliła zdecydowanie bardziej do pieca pod względem brutalności, ale to już jest osobny rozdział, o którym może się coś napisze w przyszłości… Przypomnijcie mi jakby co, żebym napisał.
ocena: 8,5/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/catharsispl
twierdzić, że Sceptic nudny, a chwalić jałowe i bezjajeczne Catharsis. Stary, wybierz jedno. Catharsis to jakby wpisać progdeath w cztery cudzysłowy
OdpowiedzUsuńNo niestety, nie jaram się jakoś Sceptic - umieją grać na bardzo wysokim poziomie i tyle, szanuję umiejętności, ale brakuje mi u nich jakiś momentów, które by mnie zbiły z tropu i zwróciły na siebie uwagę. Może dlatego też wolę coś, co nie jest takie oczywiste, aczkolwiek pewnie bym dzisiaj dał nieco niższą ocenę (ale tylko trochę).
UsuńInna sprawa, że "Human Failures" wciąga nosem "Rhyming Life and Death" w każdym aspekcie. I może też dlatego tak się nimi zauroczyłem.
m.
Ta płyta zdecydowanie nie porywa - kwadratowa, drętwa, brakuje jej polotu i jakiejś przewodniej myśli - 6/10 to chyba max. Następna jest już dużo lepsza, a przy okazji prawie dwa razy dłuższa.
OdpowiedzUsuńDla uczciwości - Sceptic też nie porywa. Przygodę z ostatnim materiałem skończyłem po 2 numerach, choć pierwotnie miałem przebrnąć przez całość i to recenzować. Może kiedyś.
A autor musi se od czasu do czasu siąść na dupie i przemyśleć te oceny i podesłać aktualizacje, bo widzę, że w ciągu 2-3 miesięcy sytuacja potrafi się diametralnie zmienić.
jeśli ktoś się ze mna nie zgadza i uważa że jestem debilem - czekam na krytykę.
OdpowiedzUsuńmiejcie jaja i napiszcie że macie mnie za nic. czekam na opinie. nie chowajcie się za opiniami innych ludzi
mutant