Byłem przekonany, że po dwóch udanych płytach — inna sprawa, że wydanych w dość dużej rozpiętości czasowej — nazwa Cinis na dobre zagości w świadomości maniaków death metalu i zespół będzie miał już z górki, a przynajmniej wypracuje sobie dobry punkt wyjścia do dalszej ekspansji na światowych rynkach. Nic, kurwa, bardziej mylnego! Musiało upłynąć aż osiem lat, żebyśmy mogli się cieszyć krążkiem numer trzy – najlepszym w ich dorobku.
Cinis wraca w lekko odmienionym składzie, ale z niezmienionym podejściem do grania. Lies That Comfort Me to czysty gatunkowo death metal oparty na klasycznych amerykańskich wzorcach. Może nie nazwałbym go zwyczajnym (bo to określenie ma jednak pejoratywne konotacje), ale normalnym już tak – wiecie, taki bez dziwactw czy śladu nowoczesnych wpływów, ale i bez syfu i „oldskulowania” na siłę.
Choć materiał jest krótszy od poprzedniego, wydaje mi się, że jest od niego bardziej zróżnicowany i więcej się w nim dzieje. Poszczególne utwory mają sporo indywidualnych wyróżników, więc nie szans pomylić np. „Maladies” z „Assembly” (ta miazga w riffach!) czy „Cutie”. Duża w tym zasługa zwartych i dopracowanych aranżacji z paroma mocniej zakręconymi partiami gitar i urozmaiconym biciem perkusisty. Ponadto miłym dodatkiem są pojawiające się w części utworów solówki – z jednej strony intensywne, a z drugiej dość chwytliwe (swoją drogą melodia z „Inundation” jest dziwnie znajoma…) i fajnie poprowadzone.
Osoby zaznajomione z poprzednimi płytami Cinis z pewnością zauważą, że Lies That Comfort Me w stosunku do nich straciła trochę na masywności brzmienia. Stało się tak dlatego, że tym razem tylko mix i mastering były robione w Hertz’u, bo same nagrania wziął na siebie gitarzysta zespołu. Plus jest taki, że w ten sposób nie mamy tu typowej, taśmowej produkcji Hertz’a; minusem natomiast jest zbyt duża, jak dla mnie, kompresja instrumentów. Drobne uwagi mam również do końcówek „Aegis” i „Lorem Ipsum”, które zostały odrobinę przeciągnięte – kilka sekund/powtórzeń mniej, a rezultat byłby lepszy.
Brawa dla chłopaków, że jeszcze im się chce i wciąż potrafią zagrać death metal z prawdziwego zdarzenia, kiedy inni już dawno zwinęli manatki albo przerzucili się na bardziej dochodowe hobby. Jeśli nie przepadacie za tradycyjnie podanym death metalem, na Lies That Comfort Me nie znajdziecie niczego, co nagle miałoby zmienić wasze podejście do tej muzyki, jeśli tak – dostaniecie mnóstwo elementów, które was w tej fascynacji utwierdzą.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/cinisofficial
inne płyty tego wykonawcy:
cieszę się, że oni dalej istnieją. bałem się, że wymiękli.
OdpowiedzUsuńmutant