Od czasu powrotu na scenę, Decapitated zmienił styl i gra sobie na luzie coś z pogranicza Groove/Death Metalu, czasami przechodząc w Deathcore. Nie inaczej jest i tym razem. Co do zasady, nie staram się mieć jakiś oczekiwań wobec zespołów i preferuję otwarte podejście do czegoś nowego, przyjmując rzeczy takimi, jakie są. Dlatego też nie goniłem z widłami i pochodniami za Morbid Angel, kiedy wydali „Illud Divinum Insanus”. To i też nie mam jakiś większych zastrzeżeń czy krytyki wobec Cancer Culture, choć nie jest to twór nawet tak w połowie szalony, jak tamten.
Gwoli dziennikarskiego obowiązku napiszę tylko, że zarówno tytuł płyty jak i zawartość tekstowa (autorstwa znanego wieszcza polskiego Metalu, Jarosława Szubrychta) nawiązuje do wszelakiej terminologii tzw. internetowej „kultury” (przez małe k). Z tego też względu, dla higieny umysłu i ciała, pominę kompletnie tą część i skupię się na samej muzyce.
Album zaczyna się standardowo z przytupem, choć bez większego polotu. Zaczyna się robić ciekawiej dopiero na singlowym „Just a Cigarette” i trzyma wysoki poziom tak do „Hello Death”. Owe tracki mogą być o tyle zaskakujące dla Metalowych purystów, że co do zasady są mainstreamowo-normalne w stosunku do tego, co można zazwyczaj usłyszeć w Death Metalu. Wątpię, aby jakiś eremef to puścił w radiu, ale potencjał hitowy jest. Po nudnym kolabo z Robbem Flynnem, idolem młodzieży słuchającej onegdaj Groove Metal, dostajemy ostatni fajny numer na płycie „Suicidal Space Programme” o dość melancholijnym motywie. Reszta płyty ani niespecjalnie ziębi, ani też nie grzeje.
I tak słuchając sobie tego wszystkiego, zacząłem się zastanawiać – na ile bym poświęcił tyle czasu i energii na ogarnięciu nowego Decapitated, gdyby zespół nazywał się inaczej? I czy wtedy by mi się chciało tak bardzo rozkładać wszystko na czynniki? Zapewne nie. Tak więc nawet jeśli jest to kolekcja kilku zgrabnych piosenek, to gdyby nie wypracowana marka, tego albumu mogłoby w sumie nie być i nic specjalnie złego by się nie stało.
Tak jak wspomniałem na początku, nie oczekuję powrotu do siermiężnego, przesadnie-technicznego, brutalnego Death Metalu, ani też nie uważam, żeby album był jakoś specjalnie kiepski. Muzyka po prostu sobie jest i istnieje, bez większego kopania dupy, co może nawet i lepiej.
ocena: 6,5/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/decapitated/
inne płyty tego wykonawcy:
hellelaujah:::
OdpowiedzUsuńTo już chyba ich trzecia płyta, której nie posłucham.
Wielkim fanem wcześniejszych też nie jestem.
A warto, bo to bodaj ich najbardziej udana, choć nijak się ma do zapowiedzi. Ja bym pewnie dorzucił do oceny ze dwa oczka...
UsuńGdzieś kiedyś Vogg grubo przed nagraniami tego albumu, podczas budowania riffów i pracy z automatem perkusyjnym powiedział, że ten materiał to będzie zwrot do korzeni gatunku death metalu, wymienił nazwy jako silne inspiracje na tępłytę, to znaczy DEICIDE, SUFFOCATION, MORBID ANGEL, SINISTER i coś tam jeszcze. Niesprecjalnie wierzyłem w te gadki i fakt jeest jaki jest, czcze gadanie w sumie. Album lepszy od dwóch poprzednich zdecydowanie ale to wciaż pierdzenie. Nie wiem, od czasu jak ten rasta wjechał do decapów, to się zrobiła straszna chujnia na vocalach, deskorolki w dredach, core to czynnik, ktorego się nie pozbędą, póki ten słaby krzykacz będzie wciąż sie tam darł. Poważny minus był jest i chyba bedzie z tego co widać. Co do samej muzy, może następnym razem bedzie więcej prawdy w zapowiedziach.
OdpowiedzUsuń