19 lutego 2022

Mutilator – Immortal Force [1987]

Mutilator - Immortal Force recenzja okładka review coverCiężkie jest życie fana obskurnego zespołu. Szukasz w internecie informacji o grupie i nic nie znajdujesz, poza tym, że lider popełnił samobójstwo od przedawkowania tabletek. Po latach się dowiadujesz, że data śmierci była błędna o 7 lat, jak zresztą prawdziwą przyczyną śmierci był zawał. A chcesz wiedzieć jak najwięcej, bo danego zespołu słuchasz non-stop, dzień w dzień. Tak jak ja dyskografii Mutilatora.

Mutilator swego czasu był konkurencją dla Sepultury (i nie jedyną) na tyle silną, że główny kompozytor, Alex Magoo, miał propozycję grania na „Schizophrenii”, którą odrzucił, gdyż wierzył w swoją macierzystą kapelę. Immortal Force miał trudną drogę powstawania. Brak budżetu na porządną okładkę (dzisiaj muzycy mówią, że było to zamierzone – jakoś w to nie wierzę), odejście wokalisty Silvio SDN (wolał zostać roadie Sepultury i napisać im później biografię). Sama muzyka była już nagrana w 1986 roku, ale wytwórnia miała dopiero kasę na wytłoczenie winyli w 1987 roku.

Muzycznie mamy inspiracje Kreator/Motorhead podkręconę na tyle ostro i szybko, na ile było wtedy stać ekipę. Muzycy starają się być techniczni i na tle swoich innych brazylijskich kolegów z tamtego okresu, wypadają profesjonalnie. W efekcie końcowym to, co słychać, to klasyczny Death/Thrash.

Osobiście najbardziej zapadło mi w pamięci „War Dogs” i „Brigade of Hate”, które stanowią wizytówkę płyty – są konkretnie zbudowane riffowo. Standardowo, jak na brazylijskie brzmienie, mamy do czynienia z surowością przekazu. Nie ma tutaj może różnorodności i tempo jest utrzymywane na stałym poziomie, ale też nie ma miejsca na nudę. Każda piosenka ma swój charakterystyczny motyw, który pozwala na wyróżnienie jej spośród reszty. Moja jedyna krytyka jest taka, że wielka szkoda, że nie udało się nagrać tego albumu z oryginalnym wokalistą. Zdecydowanie brakuje jego bestialskiego wyziewu, który nadałby muzyce konkretnego smaczku.


ocena: 9/10
mutant
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/MutilatorBrazil/

inne płyty tego wykonawcy:

Udostępnij:

6 komentarzy:

  1. Miło wiedzieć, że ekipa Considered się rozszerzyła.

    Poza tym, bardzo ciekawy wybór jeśli chodzi o zespół do recenzowania - takiego thrash/death/blacku się akurat w tej chwili nie spodziewałem hehe. Czekam zatem na reckę następnego (i póki co ostatniego od nich) "Into The Strange" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisana i rzetelna recenzja. Chyba skusze sie na plyte :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam subiektywnego, tam tez pisze komentarze (co pewnie bedzie latwo poznac po stylu pisania), byle jak najwiecej, niech ludzie zaczna mowic co lubia, a czego nie lubia. I niech tworzy sie jakas grupa zajawkowiczow. Ja osobiscie dlugo mialem treme, ale teraz jest dobra okazja aby przekazywac roznej masci informacje i wiedze, zanim zostanie utracona

    Spoiler - Into The Strange jest bardzo wazna plyta dla mnie , ktora sobie kupilem z trudem w normalnym sklepie, bez pomocy internetu, wiec bedzie bardzo nieobiektywnie. Mam nadzieje ze wiecej plyt od Mutilator nie bedzie, bo to bylby blad - nie z tym skladem, nie z ludzmi, ktorzy odeszli na samym poczatku aby wiesc normalne zycie z dala od metalu i przypomnieli sobie o nim na starosc

    mutant

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Subiektywny aka Hames Jetfield również pozdrawia. Wiadomo, dzielenia się ekstremą nigdy za wiele - tym lepiej więc, że są u nas w polszy blogi/stronki tego typu do dzielenia się szerszymi opiniami. Ale nie ma co ściemniać, cała inspiracja do pisania własnych przemyśleń o tej muzie u siebie nadeszła właśnie stąd, Considered Dead Blog. Zaglądam długo i cieszy ciągły rozwój w pisaniu coraz to kolejnych tekstów.

      Wieki temu słuchałem Mutilator, ale pamiętam tylko tyle, że był to trochę dziwny album, ale w miarę solidny. Dziś pewnie mógłbym odebrać go znacznie inaczej. Płytowy powrót Mutilator byłby z kolei podobny do ostatnich albumów Vulcano. Czyli całkiem nieźle, ale bez wodotrysków.

      Usuń
    2. Pacz Pan, aż się wzruszyłem. To jeszcze dziwniejsze, niż to, że komuś się chce te nasze wypociny czytać. Życzę wytrwałości w dziele ewangelizacji, bo o to chyba najtrudniej - wszak już kilka blogów o podobnej tematyce pozwijało żagle, choć zapowiadało się, że będą klepać przynajmniej do usranej śmierci.

      Usuń
    3. A zdziwiłbyś się hehe. Zresztą przypuszczam, że statystki bloga na pewno macie ciekawe.

      Fakt, nie jest jakoś łatwo z prowadzeniem bloga muzycznego. Wymaga to przede wszystkim masę zaangażowania, dokładnego obadania tematu i sklecenia tych zdań, tak by chciało się to czytać.

      Tam wyżej wleciał mi skrót myślowy. Mówiąc o "dziwny, ale w miarę solidny" miałem na myśli właśnie "Into The Strange" ;) Co nie zmienia faktu, że to też warta omówienia płyta.

      Pozdro

      Usuń