Postawmy sprawę jasno, jeśli ktoś wcześniej nie zasmakował w muzyce Antropomorphia, to Merciless Savagery nic w tym temacie nie zmieni, może go co najwyżej jeszcze bardziej zniechęcić do zespołu. Od poprzedniej płyty — a w zasadzie od trzech — Holendrzy nie wykonali ani jednego ryzykownego czy nieprzemyślanego kroku i dość kurczowo trzymają się sprawdzonego schematu w obszarach muzyki, brzmienia i imażu; do tego stopnia, że nawet tylna okładka niemal dokładnie powiela układ z „Sermon Ov Wrath”.
Czy to źle? Niekoniecznie, bo przecież Antropomorphia ma garstkę oddanych fanów, którzy chcą wyłącznie ciężkiego, prostego i śmierdzącego siarką death metalu w średnich tempach, a na wszelkie udziwnienia patrzą wilkiem. I to dla nich nagrano Merciless Savagery. Im nie będzie przeszkadzała wtórność niektórych rozwiązań, przewidywalność struktur czy dobrze już znane brzmienie (za produkcję ponownie odpowiada Marco Stubbe, mastering trzasnął tym razem Dan Swanö). Zresztą nawet obiektywnie patrząc, bez znajomości dokonań kapeli, Antropomorphia ma do zaoferowania naprawdę wysokiej jakości muzykę podaną w profesjonalnej oprawie studyjnej, której w zasadzie niczego nie można zarzucić.
Prawie, bo jak dla mnie — czyli już nieobiektywnie — Merciless Savagery traci nieco na jebnięciu przez dwa zbyt wolno rozkręcające się numery („Cathedral Ov Tombs” i „Wailing Chorus Ov The Damned”), w które dodatkowo niepotrzebnie wkrada się monotonia. Kilka cięć — w studiu — i byłoby OK. Druga kwestia równie mocno rzucająca się w uszy to ogólna chwytliwość płyty. Pod tym względem nowy materiał znacząco ustępuje trzem wcześniejszym i przez to nie wkręca się należycie szybko. Jednocześnie trzeba oddać zespołowi, że jak już zaczyna pocinać bardziej przebojowo, to baniak sam rwie się do młynków. Niestety w ten sposób wyróżniają się tylko trzy kawałki — „Womb Ov Thorns”, „Merciless Savagery” i „Luciferian Tempest” — spośród których ten ostatni ma zajebiście bujające riffy i porywający rytm, toteż jest moim zdecydowanym faworytem.
Trochę to jednak mało, żeby popaść w zachwyt, choć z drugiej strony o rozczarowaniu Merciless Savagery nie ma mowy. Ewentualny problem Holendrów polega na tym, że za sprawą „Rites Ov Perversion” zawiesili sobie poprzeczkę dość wysoko i chyba nie wiedzą, co zrobić, żeby ponownie do niej doskoczyć. Ja podpowiadam: robić hity.
ocena: 8/10
demo
oficjalna strona: www.antropomorphia-official.com
inne płyty tego wykonawcy:
antropomorphia nie ma prawa zniechęcić, są na to za dobrzy.
OdpowiedzUsuń