U Inherit Disease w zasadzie wszystko bez zmian, czyli w jak najlepszym porządku. Lata mijają, a dla nich liczy się tylko wymiatanie szybkiego, technicznego i przede wszystkim brutalnego death metalu według prawideł amerykańskiej szkoły. Ktoś mógłby się spodziewać, że po dokooptowaniu do składu drugiego gitarniaka panowie pójdą w nowoczesne popisy i na Ephemeral bardziej zaakcentują stronę techniczną, ale nie – to bezlitosny wygar jest wciąż priorytetem. Mnie to nie przeszkadza, bo przy obecnym cyklu wydawniczym (to dopiero ich trzecia płyta w ciągu piętnastu lat) takie grzańsko nie ma prawa się znudzić. Tym bardziej, że Inherit Disease są już na takim poziomie, że razem Defeated Sanity, Wormed i paroma innymi kapelami tworzą ekstraklasę tego podgatunku. Jak już wspomniałem, styl zespołu nie zmienił się od „Visceral Transcendence” ani odrobinę (a na pewno nie w sposób zauważalny), poprawie natomiast uległa produkcja. Ephemeral brzmi naprawdę ciężko i masywnie, przez co mamy do czynienia ze ścianą miażdżącego dźwięku, która zmiata wszystko ze swej drogi, zwłaszcza gdy do ataku przystępują centralki. Dodatkowym atutem produkcji, o którą zadbał Sasha Borovykh (powiało mrokiem!), jest duża selektywność, dzięki której wszystkie zmiany tempa i skoki dynamiki jeszcze mocniej oddziałują na bezbronnego słuchacza. Ostatnia zmiana w stosunku do „Visceral Transcendence” dotyczy objętości materiału. Ephemeral jest prawie o jedną trzecią dłuższy od poprzedniego krążka, jednak nie ma to przełożenia na stopień wymiętolenia odbiorcy. Albumu słucha się od początku do końca z równym zainteresowaniem – nic, tylko kupować. Zastanawia mnie natomiast, czemu tak długo zwlekano z premierą, wszak płyta została nagrana już w 2013.
ocena: 8/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/InheritDisease
inne płyty tego wykonawcy:
z premiera zwlekano tak dlugo z powodu konfliktu na linii zespol-wydawca, a raczej niewywiazania sie UL z kontraktu.
OdpowiedzUsuń