Exhumed nagrali kolejną bardzo dobrą płytę… I chociaż powinienem się z tego powodu cieszyć, trochę mnie to martwi. Niestety, mimo iż Necrocracy zajebistością wprost ocieka i przerasta większość tego, co się obecnie wydaje, nie dorównuje „All Guts, No Glory” sprzed dwóch lat. Wiadomo, Amerykanie kompletnie pozamiatali swoim czwartym krążkiem, toteż oczekiwania w stosunku do jego następcy były przeogromne. Dlatego też Necrocracy z początku rozczarowuje – z jednej strony słucha się go świetnie, raz za razem, chłonąc z apetytem każdy kawałek, a z drugiej ciągle utrzymuje się wrażenie, że coś jakby nie trybi, czegoś brakuje. Wydaje mi się, że szkopuł (problem?) tkwi w prostym fakcie, że album jest trochę inny od poprzedniego — bo musicie wiedzieć, że Exhumed nie poszli na łatwiznę i nie nagrali kopii „All Guts, No Glory” — i mimo wszystko odrobinkę mniej fajny. Bez wątpienia wpływ na aktualny styl zespołu miały zmiany w składzie: wrócił Bud Burke ze swoimi patentami na solówki (i rzyganie), gary dewastuje Mike Hamilton z Deeds Of Flesh (więc o poziom blastów można być spokojnym), zaś Rob Babcock oprócz obsługi basu zapodaje solidne niskie wokale. Elementy grind poszły w odstawkę, utwory stały się bardziej rozbudowane, zróżnicowane, a poza tym jeszcze mocniej zaakcentowano w nich chwytliwość, dzięki czemu mamy do czynienia z muzyką będącą wypadkową „Tools Of The Trade” i „Heartwork”, co — jak myślę — wielu prawdziwym fanom Anglików przypadnie do gustu. Fanom Exhumed już niekoniecznie, a przynajmniej nie od początku – bo naprawdę nie trzeba wielu przesłuchań Necrocracy, by polubić i docenić ten krążek. Nawet nie będę próbował wskazywać najlepszych kawałków, bo skończę wymieniając wszystkie. Niech wam starczy zapewnienie, że poziom prezentują bardzo wysoki i każdy z nich jest perłą niezbyt nowoczesnego, ale za to brutalnego i wpadającego w ucho death metalu – z charakterystycznymi riffami, dobrymi melodiami, dużą ilością solówek i rytmiką przywodzącą na myśl najlepsze lata Carcass. Jakby tego było mało, Amerykanie potrafią również zaskakiwać, czego najlepszym przykładem jest akustyczna wstawka w „Dysmorphic” w stylu Testament (!) z „The New Order” (!). Całość spięto znakomitym soczystym brzmieniem, które robi chyba jeszcze większe wrażenie (sekcja!) niż to na poprzednim albumie, a już na pewno może być postawione jako wzór w przypadku takiego grania. Podsumowanie może być tylko jedno: Necrocracy doskonale wypełnia lukę po Carcass, szczególnie teraz, gdy wbrew rozsądkowi Carcass wciąż istnieje.
ocena: 8,5/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/ExhumedOfficial
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
- CARCASS – Heartwork
0 comments:
Prześlij komentarz