Trochę kazali na siebie czekać panowie z Summoning. Pytanie tylko, czy nowy album wart był tego czekania. Odpowiedź jest do bólu życiowa: i tak, i nie. Sprawa wygląda bowiem następująco: Old Mornings Dawn to krążek naprawdę dobry, w kilku miejscach ocierający się o nawet geniusz, inteligentnie nawiązujący do wcześniejszych dzieł, świetnie wyprodukowany i wciąż mający moc przenoszenia do tolkienowskiego Śródziemia. To, co zawsze było sprawą nadrzędną w muzyce Austriaków, czyli klimat, cały czas tam jest, wciąż można poczuć ciarki na plecach, gdy muzyka eksploduje majestatycznymi orkiestracjami, ciągle przed oczami przelatują krajobrazy odległych krain, tak wspaniale zatrzymane na kolejnych okładkach zespołu. To zostało, i chwała muzykom za to. Zabrakło jednak trochę muzyki w tej muzyce. Wałkowałem krążek przez ostatnie kilka dobrych dni niemal na okrągło, a i tak, i to po intensywnym wysiłku intelektualnym, jestem sobie w stanie przypomnieć ledwie dwa kawałki, które muzycznie mnie zachwyciły: tytułowy „Old Mornings Dawn” oraz „Caradhras”. Lepiej niż średnia wypada także „Of Pale White Morns and Darkened Eves”, co nie zmienia niestety ogólnego wrażenia. Pozostałe zlewają się w jedną całość i nie jestem specjalnie w stanie nazwać właśnie słuchanego utworu. Nie twierdzę, że nie mają one nic do zaoferowania, uważam za to, że tylko pierwsze dwa wymienione mogą śmiało konkurować z „The Passing of the Grey Company”, „Over Old Hills”, bądź „Mirdautas Vras”. Jeden dobry riff na utwór to za mało, by docenić nie tylko nastrój utworu, ale także piękno muzyki. Za to sam pomysł z jednym, wiodącym riffem to w sumie ciekawe rozwiązanie i nawiązanie do bardziej blackowej aniżeli ambientowej tradycji, aczkolwiek o blacku trudno mówić. Niemniej jednak uważam, że jest to pomysł wart zachowania – Summoning to w końcu świat widziany oczami bad guys, a w związku z tym blacku nigdy za mało (taki żarcik). Powoli zbliżam się do końca recenzji, czas więc na podsumowanie. Old Mornings Dawn to album solidny, dla fanów pozycja oczywiście obowiązkowa, dla pozostałych kolejne para-blackowe pitu-pitu, muzycznie zaś summoningowa klasyka z kilkoma, niewielkimi zmianami. Niedowiarków raczej nie przekona, przekonanych nie zniechęci; trochę jednak żałuję niewykorzystania potencjału i zepchnięcia wartości muzycznych na dalszy plan. Krążek całościowo dobry, nic więcej. Niestety.
ocena: 7/10
deaf
oficjalna strona: www.summoning.info
inne płyty tego wykonawcy:
0 comments:
Prześlij komentarz