Wyobrażenia kapel na temat własnej tfurczości bywają doprawdy zadziwiające. Taki Screwrot to, naturalnie w oczach jego twórców, „slamming guttural brutal death metal”. Tak dużo słów, tak dużo niepotrzebnych słów, żeby przykryć jakże bolesną prawdę. Kolesie robią bezmyślny, monotonny, nieskładny, nędznie brzmiący hałas, który nie posiada żadnych znamion muzyki. Wszystkie kulawe patenty, które słychać na Splattering Cunts można z powodzeniem streścić w jakichś dziesięciu sekundach – i gdyby tak zrobili, byłbym im jako tako przychylny w przekonaniu, że zwyczajnie robią sobie z ludzi jaja. Ale nie, ufni w swój talent (?) i umiejętności (?) natrzaskali tego syfu prawie 35 minut, a to już powinno podpadać pod jakiś paragraf. Nie dała bozia pomyślunku, oj nie dała. Dała za to automat perkusyjny, dzięki któremu opisywany materiał brzmi jeszcze bardziej niedorzecznie i wkurwiająco. Nawet najmniej wybredni fanatycy death-grind nie znajdą tu niczego ciekawego, co wcale nie oznacza, że płyta nie zostanie dobrze przyjęta na Słowacji czy w Hiszpanii…
ocena: 1,5/10
demo
oficjalna strona: www.screwrot.com
Prawda, że ironizujesz, pisząc "tfurczości"?
OdpowiedzUsuńA co do kapeli nie słuchałem i wnioskując po poście nigdy się na nią nie skuszę.
A skąd, 'tfurczość' doskonale pasuje do tego, co oni nagrali :]
OdpowiedzUsuń