29 października 2011

Death – Individual Thought Patterns [1993]

Wyziew doskonałości – tylko tak mogę opisać Individual Thought Patterns, piąty album w dziejach Śmierci. Ten uwielbiany przez rzesze zagorzałych miłośników natchnionej death metalowej muzyki krążek to dzieło kompletne, przemyślane od A do Z i dopracowane do najmniejszego szczegółu. Z ekipy nagrywającej doskonały „Human”, oprócz Chucka, pozostał tylko wirtuoz basu Steve DiGiorgio, który poczyna sobie jeszcze śmielej niż na poprzedniej płycie, zachwycając coraz bardziej...
Udostępnij:

26 października 2011

Metallica – Kill 'Em All [1983]

Pisanie o klasyku tej wielkości przypomina próbę przedstawienia problemów fizyki kwantowej przez prowincjonalnego nauczyciela fizyki. Nie dość, że kaliber za wielki, nie dość, że wiedza ździebko w defensywie, to nawet po prostu brakuje języka w gębie. Czuję się nieco podobnie, choćby dlatego, że gdy album trafił na półki, ja miałem kilka miesięcy i srałem jeszcze pod siebie, a nawet się z tego ciepełka cieszyłem. Co tu dużo mówić – to pierwszy thrashowy album w dziejach...
Udostępnij:

23 października 2011

Nasum – Helvete [2003]

Każdy, nawet średnio zorientowany fan wie, że „Human 2.0” to generalnie kupa skomasowanego napierdalania na najwyższym poziomie, no nie? W przypadku Helvete również nie zabrakło porywających (rozrywających) blastów, ale w porównaniu do poprzedniczki, płyta jest w moim odczuciu zdecydowanie bardziej urozmaicona, choć nie aż tak dzika, jak wcześniejsze dokonania Szwedów. Panowie zapodali znacznie więcej fragmentów z potężnym walcowaniem oraz sporo uwydatnionych melodii...
Udostępnij:

20 października 2011

Mastodon – The Hunter [2011]

Uh, Amerykanie już na dobre poszli w komerchę. Na The Hunter zagrali jeszcze łagodniej i prościej niż to miało miejsce na „Crack The Skye”, a całość doprawili wpływami bujanego southern rocka, żeby żaden redneck nie mógł się tej płycie oprzeć. Do tego natrzaskali aż trzynaście stosunkowo krótkich piosenek, bo to daje większe szanse na zmajstrowanie góry teledysków, niż gdyby kawałków znowu było siedem. Komercha pełną gębą, jak w mordę jeża! No, ale niech je kręcą, nawet...
Udostępnij:

17 października 2011

Immortal – Blizzard Beasts [1997]

Znany wszystkim syndrom trzeciej płyty to niezwykle poważna sprawa – wszak „trójka” to miernik rzeczywistego potencjału kapeli, dowód na okrzepnięcie prezentowanego stylu i — często — pokaz najwyższej formy. W przypadku Immortal taka gadanina jest gówno warta, bo chociaż „Battles In The North” to krążek dość udany i wstrzelony w odpowiedni czas (mać!), to właśnie czwarty w kolejności Blizzard Beasts jest największym osiągnięciem Norwegów. Produkcyjnie może i kuleje...
Udostępnij:

14 października 2011

Hellwitch – Syzygial Miscreancy [1990]

Ciekawe jakich muzycznych szaleństw mogliby się dopuścić muzycy Hellwitch, gdyby w pierwszym etapie działalności trafili na sensowną (a przynajmniej o mniej złodziejskim profilu) wytwórnię, a przy okazji wytrzymali ze sobą trochę dłużej. Syzygial Miscreancy dowiedli, że stać ich było naprawdę na wiele, bo mimo upływu lat krążek wciąż trzyma się znakomicie i zamiata jak mało który. Już w zamierzchłych czasach Amerykanie z dużym powodzeniem robili, co się tylko dało,...
Udostępnij:

11 października 2011

Immolation – Providence [2011]

Mam mieszane uczucia w stosunku do tego wydawnictwa. Z jednej strony cholernie cieszy mnie świeży zestaw wspaniałych dźwięków wyjątkowego zespołu, z drugiej wolałbym całą płytę z muzyką na takim poziomie, w końcu zaś z trzeciej mam pewne obawy, czy przypadkiem za jakiś czas Immolation nie wpadnie (albo zostanie wepchnięty) w epkowe szambo kosztem pełnych płyt. Póki co chyba mogę spać spokojnie. W przeciwieństwie do takiego Nuclear Blast, którzy pewnie z rozpaczy załamują...
Udostępnij:

8 października 2011

Hiram – Hiram [2008]

No niestety, wejście nie powala. Nie twierdzę, że jest złe – po prostu jest takie se, jak kombajn zbożowy w garażu na przedmieściach. A potem jest nawet nieco bardziej se. Wydawać by się więc mogło, że takim startem ustawiają temat do końca, ale nie, potem zaczyna się w końcu coś dziać. Potem zaczyna się gdzieś około minuty czterdzieści sekund i od tego momentu, z górkami i dolinkami, jest całkiem sensownie, a niekiedy nawet bardzo sensownie. Polane czystymi zaśpiewkami...
Udostępnij:

5 października 2011

Mourn Code – Paradise Of The Walking Waste [2011]

Pierwsze dupnięcia (po ominięciu intra) przywodzą na myśl początki Angelcorpse, ale to nie jedyna kapela, z której twórczości czerpie meksykański kwintet. Koniecznie trzeba też wymienić Morbid Angel, Immolation oraz Krisiun. I te nazwy w zasadzie wystarczą, żeby mieć jaki taki obraz muzyki Mourn Code. Ciężki death metal z tendencją do technicznych zagrywek, w którym nie doszukacie się niczego nowoczesnego, ani tym bardziej oryginalnego. Wzorce chłopaki mają zacne, umiejętności...
Udostępnij:

2 października 2011

Circle Of Defeat – Victims And Vengeance [2011]

Kapela pochodząca z Denver (czyli siedziby Cephalic Carnage) o nazwie zaczerpniętej z kawałka Nasum… No to już wiecie, czego się po nich spodziewać. Co najlepsze i godne pochwały – grają zgodnie z oczekiwaniami. Dla mniej czujnych – chodzi o pokopany, przyzwoicie techniczny grind-death. Nie jest to jeszcze ten poziom, co wyżej wymienione zespoły, ale pewne zadatki na dobrych pojebów Circle Of Defeat zdecydowanie posiadają. Póki co ze swoim graniem lokują się gdzieś...
Udostępnij: