Wprawdzie ta książka nie ma nic wspólnego z muzyką, ale już widzę te niezdrowo zainteresowane gęby zwabione nazwiskiem i bezeceństwami na okładce. Przed wami bogato ilustrowana (nie mogło być inaczej!) autobiografia mistrza pogiętych piekielnych wizji, zdobywcy Oscara i miłośnika szelek – Hansa Rudolfa Gigera. Z tej dość krótkiej publikacji zadowoleni będą zarówno ci, którzy chcą się dowiedzieć czegoś ciekawego o tym wybitnym artyście, bo Giger (albo po polskiemu: Gajger – jak ten od licznika promieniowania, hehe) nie szczędzi wspomnień i anegdot, jak i ci, którym zależy tylko na „obrazkach”, bo reprodukcji jego dzieł — obrazów (także w różnych stadiach powstawania), rzeźb, szkiców, itd. — jest tu od groma. Rozczarowanie natomiast spotka każdego, kto nastawia na jakieś sensacyjne studium przypadku, odkrywające przed światem dramatyczne początki zwichrowanej wyobraźni autora. Mały, a później młody Giger miał zupełnie dobre (a jak na połowę XX wieku to nawet doskonałe) warunki, by się swobodnie rozwijać w dowolnie wybranym przez siebie kierunku. Żadnych skandali, traumatycznych wydarzeń – po prostu nic. Nawet nie był porządnie bity. Jednak już jeden rzut oka na jego zdjęcia z dzieciństwa (te oczka – Damien z „Omena” się kłania) wystarcza, by zgadywać, że od najmłodszych lat Hans miał coś z deklem, co musiało wykiełkować na etapie narodzin, albo jeszcze wcześniej. Później w jego życiu pojawiały się elementy wyłącznie wzmacniające to odchylenie: gołe baby, jazz, Lovecraft, Dali, gołe baby… Dowiecie się także, jak niewiele trzeba, by człowiek oskarżany o promowanie pornografii dorobił się własnych tematycznych barów. Nie ma sensu, żebym zdradzał więcej, bo choć ARH+ to lektura na jeden letni wieczór, to wraca się do niej wyjątkowo często.
demo
wydawca: www.tmc.com.pl
0 comments:
Prześlij komentarz