20 kwietnia 2011

Nomad – Transmigration Of Consciousness [2011]

Nomad - Transmigration Of Consciousness recenzja okładka review coverWolny, posępny, monotonny, odważny – taki właśnie jest nowy krążek Nomad. Poza tym jest w równym stopniu odmienny i zaskakujący, co rozpoznawalny. Głos Bleyzabela, praca gitar i w sumie nietypowa rytmika są już wyróżnikami zespołu z Opoczna, zaś wspomniana inność dotyczy przede wszystkim radykalnego wyhamowania i związanych z nim ciekawych następstw. Nomad zwalniając, spoważniał, zyskał na podniosłości oraz — paradoksalnie — brutalności, nie tracąc nic ze specyficznej chwytliwości obecnej na poprzednich płytach. Na tym 35-minutowym albumie (pozostałe 6 minut to introsy i outro) odrobina typowo death’owego napierdalania ostała się jedynie w „The Demon’s Breath” i „Flames Of Tomorrow”, przy czym nie ma to nic wspólnego z wielką ekstremą, bo i nie o to tu chodzi. Esencją Transmigration Of Consciousness jest niespieszne, mocno transowe mielenie okraszone subtelnymi klawiszami i zróżnicowanymi wokalami. Mielenie, po które bez obaw powinni sięgnąć nie tylko dotychczasowi fani zespołu (zawiedzeni nie będą, zaskoczeni – być może), ale również ci, którym po nocach śni się Gojira. Mnie taka metamorfoza jak najbardziej pasuje, bo przeprowadzono ją iście po mistrzowsku: pewnie i z dużym wyczuciem, dzięki czemu w Transmigration Of Consciousness łatwo zatopić się na długie godziny, zapominając o wszystkim wokół. Powiem więcej – przy takich riffach Nomadzi mogli w ogóle zrezygnować z wszelkich przyspieszeń, solówek, ozdobników, ect., i miażdżyć w jednym smętnym tempie przez całą pojemność krążka sidi, a i tak byłbym niezmiernie zadowolony. Wszystkie numery są po prostu kapitalnie skonstruowane i wymiatają (mniejsza o to, że „wymiatanie” sugeruje większe szybkości) na podobnie zajebichnym poziomie, ale plułbym sobie w brodę (a zamieszkujące ją wiewiórki by się wkurwiały z powodu wilgoci), gdybym nie zwrócił waszej uwagi na największe perełki w tym zestawie – „Dazzling Black”, „Identity With Personification” (te dwa są chyba najlepsze), „Abyss Of Meditation” i wspomniany już „Flames Of Tomorrow”. Ciekawa sprawa, że Nomad, nie wprowadzając właściwie niczego nowego do gatunku (bo zwyczajnie sięga po patenty mniej popularne), ma w sobie dużo takiej namacalnej oryginalności, której brakuje większości nieziemsko kombinującym zespołom. W kraju ekipa z Opoczna jest w zasadzie nie do podrobnienia, na świecie kilka zbliżonych kapel pewnie by się trafiło, gdyby dokładniej poszperać, ale nie sądzę, żeby któraś mogła się poszczycić takim potencjałem i umiejętnościami w dziedzinie budowania klimatu. Płyta wypada bardzo dobrze także od strony produkcyjnej, co nie dziwi biorąc pod uwagę to, jacy fachowcy zajmowali się Transmigration Of Consciousness. Jestem jednak przekonany, że przy zamożniejszym zapleczu efekt mógłby być jeszcze lepszy. Nomadzi nawet bez walizki wypchanej dolarami stworzyli dzieło, które każdy miłośnik niebanalnego death metalu powinien postawić z dumą na półce. Oczywiście chodzi mi o pusty digipack. Krążek najlepiej kisić w odtwarzaczu.


ocena: 9/10
demo
oficjalny profil Facebook: www.facebook.com/NomadNomadichell

inne płyty tego wykonawcy:

podobne płyty:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz