8 czerwca 2010

Dies Irae - Sculpture Of Stone [2004]

Dies Irae - Sculpture Of Stone recenzja reviewOstatnia płyta Dies Irae jest tą najlepszą w dorobku grupy – niby prosta konstatacja, ale nie wszystko musi być tu oczywiste. Raz, że przebicie wcześniejszych nie było specjalnie trudne, biorąc pod uwagę ich poziom, dwa, że najlepsza wśród nieciekawych wcale nie oznacza od razu, że dobra. Dlatego z niemałym zdziwieniem przyjąłem fakt, iż Sculpture Of Stone to krążek więcej niż dobry, który nie dość, że potrafi zainteresować, to całkiem nieźle wypada na tle innych polskich death’owych kapel. Na ten stan wpływają przede wszystkim dwie cechy albumu: melodyjność oraz ilość i jakość solówek – bez nich mielibyśmy do czynienia tylko z dobrze zagranym, ale przeciętnym death metalem typu średnia krajowa. To dzięki porządnym gitarowym popisom muzyka nabrała wyrazistości, stała się bardziej charakterystyczna, zaczepna i ciekawsza dla potencjalnego odbiorcy. Trzeba otwarcie przyznać, że niewielu w polskiej ziemi, tak jak Hiro, potrafi zagrać solówki bez technicznych skrótów i uproszczeń. A że na poprzednich płytach Dies Irae tak nie błyszczał, to pewnie wina słabego podkładu. Na Sculpture Of Stone wszystkie elementy już szczęśliwie trzymają się kupy. Panowie najlepiej radzą sobie w średnich tempach, wtedy gdy brzmią ciężko, masywnie i czytelnie (bo z Hertz’a), a riffy zawierają odpowiednią dawkę chwytliwości. Równo i z pomysłem. Tak zbudowanych kawałków jest najwięcej – to one są najbardziej atrakcyjne i wypadają najbardziej przekonująco. Sprawa jest prosta – im dalej od napierdalanki (nie jest jej dużo — trochę w „Trapped In The Emptiness” i „Sculpture Of Stone” — ale można by ją zupełnie zlikwidować) i tępoty Vadera, tym dla nich lepiej. Ale bez skrajności, bo słabo wypada wolny „The Beginning Of Sin”, który jest gluciany, monotonny i nużący. W nim też najdotkliwiej objawia się jeden z większych minusów zespołu – wokal. O ile do wrzasków nie mam zastrzeżeń, to growl Novego zawsze mnie męczył – tu jest bez zmian. Dobrze, że chłop to nadrabia sprawnie przebierając palcami po gryfie i wybijając się od czasu do czasu ze ściany gitar. Nie ma tu wielkiej filozofii i szalonego kombinatorstwa, jest za to rzetelne podejście do muzycznej materii, co sprawia, że do takiego „Beyond All Dimensions” czy „Unrevealed By Words” wraca się z przyjemnością, a sam krążek zasługuje na uznanie.


ocena: 8/10
demo

podobne płyty:

Udostępnij:

0 comments:

Prześlij komentarz