Podejście numer 1: what the fuck??
Podejście numer 2: que passa?
Podejście numer 3: mmm…
Podejście numer 4: uhuhu :)
Podejście numer 5: kurwa, ale jazda!
Tak mniej więcej wyglądały moje przejścia z najnowszym dzieckiem ex-wokalisty Emperora – krążkiem zatytułowanym After. Mając jako takie obycie z poprzednimi dokonaniami tego pana, zarówno solowymi jak i sięgającymi czasów wspomnianej formacji, nie spodziewałem się jednak nawet połowy z tego, co usłyszałem. A jeśli nawet, to na pewno nie tak dopracowanym i poniewierającym. Z albumu na album wyraźnie słychać było postęp, w każdym zgoła elemencie, muzyka dojrzewała, a jednocześnie jej duch pozostał niezachwiany. Styl, którego początki sięgają czasów późnego Emperora, przez lata rozwijał się i wzbogacał o kolejne motywy, a efekt tej ewolucji można podziwiać na After. Odważne i — co ważniejsze — dobrze brzmiące czyste wokale, inteligentne solówki, wariujący saksofon – to tylko niektóre z atrakcji czekających na słuchacza. Album wręcz kipi energią – niektóre riffy dają takiego kopa, że przez dwa dni nie sposób usiąść na dupsku, a właśnie tego trochę brakowało poprzedniemu „angL". Pomysł z saksofonem jest bezbłędny, jego brzmienie urywa jaja, a linie są tak popieprzone i natchnione, że niekiedy po prostu zawieszam się i stoję jak debil niezupełnie wiedząc, co mam zrobić. Stoję więc pełen podziwu i zachwytu i zastanawiam się, czy mam już do czynienia z czystym geniuszem. Bo jak inaczej nazwać to, co się dzieje na płycie? A uwierzcie – dzieje się bardzo wiele, od pierwszych do ostatnich sekund. Ihsahn wzniósł się na wyżyny swoich możliwości, zaprzągł każdą komórkę własnego ciała do roboty i stworzył jedno z ciekawszych dzieł współczesnej sceny norweskiej (i nie tylko). Dzieło kompletne: pomysłowe, żywiołowe, niekiedy chaotyczne, a z pewnością wybitne. Album, którego słucha się z prawdziwą przyjemnością.
ocena: 9,5/10
deaf
oficjalna strona: www.ihsahn.com
inne płyty tego wykonawcy:
podobne płyty:
0 comments:
Prześlij komentarz